Mój nieprzyjaciel czas pędzi wciąż na łeb na szyję pochłaniając wszystko po drodze. Wszystkożerny i nienasycony. Zbieram okruchy. Dobre i to.
Wystawa Alfreda Lenicy w Muzeum Narodowym. Meandry organicznych form wciągających wzrok w skomplikowane labirynty w poszukiwaniu sensów. Obłe kształty i miękka kolorystyka obrazów Lenicy wywoływały pozytywne wrażenia łagodząc gorzką tematykę dzieł sugerowaną przez tytuły.
Podczas gdy Spider rozbijał się po Tokio, ja wytropiłam Japonię we wrocławskiej Galerii Miejskiej na wystawie Direct Painting XY Anki Mierzejewskiej...
... oraz pod postacią miłorzębu japońskiego, klonu japońskiego i takiejże kalikarpy, które zmieniły image, gdy rodzime drzewa (buki wyglądały obłędnie w tym roku) potraciły już liście.
 |
Kalikarpa |
Jesień pozostawała długo ożywczo zielona, żeby buchnąć kolorami ognia z końcem października. Ogród botaniczny wyglądał przez trzy tygodnie zjawiskowo. Szkoda mi było każdego dnia, którego nie zdołałam wpaść tam choćby na chwilę nacieszyć oczy. A powaby jesieni trwają równie krótko jak uroki wiosny. Natura dozuje człowiekowi przyjemności, żeby nie oszalał z nadmiaru piękna :)
Idealne śniadanko na listopadowe chłody i ciemności - tiramisu a la pszczółka, czyli w miejsce lekkich jak piórka biszkoptów stosujemy ciężkie jak puchowe pierzyny magdalenki, zamiast kawy mocną herbatę, mascarpone z żółtkiem i brązowym cukrem nie odbiega mocno od tradycji, amaretto i kakaową posypkę używamy w zależności od zapotrzebowania. Wygrzebałam z dna szafy ostatnie półkilogramowe opakowanie magdalenek przywiezionych z wakacji we Francji i zaczęło się jesienne tuczenie :)
 |
Kakaowy pyłek pominięto przez wzgląd na nadmierne spożycie kakao w formie płynnej |
 |
Wełniana martwa natura ze skarpetkami :) |
 |
Zachód słońca w Kliczkowie koło Bolesławca, gdzie pojechaliśmy popatrzeć po raz enty na odrestaurowany zamek, obecnie hotel, ujeżdżalnię koni, w której mieści się jeden z oryginalniejszych basenów hotelowych oraz pospacerować po parku i lasach wokół posiadłości. |