Drodzy,
ten dzień nie może obyć się bez życzeń.
Miłości Wam życzę bez ograniczeń.
Do ludzi, zwierząt i przedmiotów. (Taaak, można je kochać za ich ciche piękno i trwanie. Kocham moje obrazy, chińskie wazony, secesyjne grafiki...)
Do drzew, kwiatów, chmur i słońca.
Miast, regionów, kultur.
Do kina, muzyki, malarstwa, teatru.
Jazdy na łyżwach i jogi.
Sushi i szarlotki.
Mogłabym stworzyć tu naprawdę długą litanię.
Tyle obiektów, idei, zjawisk na tym jedynym dostępnym świecie można kochać. Czuć dzięki nim zachwyt, radość, błogość, spokój.
Wystarczy uruchomić zmysły, otworzyć głowę i 💗
oraz ruszyć ty.ek :)
Z miodnym całusem
Noż tego właśnie i nie tylko w dzień lutego czternastego, ale na co dzień i od święta. Mnie się te miłości ostatnio jakoś tak mocno rozrastają, wręcz pączkują i z każdym kolejnym dniem który przynosi coraz większą porcję złych wiadomości moja miłość kwitnie coraz mocniej i intensywniej, jakby na przekór, a może na zapas. Ale czy można na zapas? Nie ważne, każdy ratuje się jak umie, może, chce. Zanurzam nos w kwiatowy kielich:)
OdpowiedzUsuńWiem, że u Ciebie zmysły, niezbędne organy oraz stosowne części ciała od dawna działają bez zarzutu, ale żeby aż tak nadmiarowo... ;):D U mnie też nieźle, ostatnio malarstwo współczesne, muzyka i kino (od zawsze na zawsze) dodają blasku i łagodzą ponurości rzeczywistości za oknem i za horyzontem. Nie wiem, w jakim kontekście myślisz o zapasach... O takim nawet nie myśl... Na zapas się nie da. Nie w przypadku rozpuszczonych łakomczuchów. Co najwyżej kilkudniowy zapasik można poczynić. :)
OdpowiedzUsuń