środa, 22 czerwca 2022

Kosmicznie















Było to wydarzenie z gatunku "do wspominania na łożu śmierci". Koncert Dawida Podsiadło na wrocławskim stadionie. Ogrom pięknych dźwięków i dobrej energii. Dziesiątki tysięcy ludzi zgromadzonych w jednym miejscu, żeby poddać się działaniu najpierwotniejszej ze sztuk, najbliższej ciału, najbliższej prawdy o nas i wyższym porządku... lub nieporządku. Dotykającej czule delikatnych miejsc.

Mieliśmy szczęście siedzieć (stać i tańczyć również) w sektorze z doskonałym nagłośnieniem, niezłą widocznością i idealnymi sąsiadami, którzy przyszli słuchać. Nie gadać, nie łazić po piwo i nie nagrywać telefonami co trzy minuty.😛 Takie warunki sprzyjały niezmąconej recepcji, a było co odbierać... Poczynając od fantastycznego wokalu Dawida, którym potrafi się wirtuozersko i zawsze przekonująco bawić, po utkane z wielkim muzycznym wyczuciem i klasą jakości - przepych, moc, intymność, szczerość, fantazję, wzruszenie... W nowych aranżach znanych utworów, cudzie leśnej muzyki, nowościach.  

Poddałam się z taką przyjemnością i zapamiętaniem, że... nie wszystko pamiętam...















P.S. Elon Musk mógłby zaprawdę wiązać Dawidowi sznurówki u trampek, gdyż ten ostatni wysłał w przestrzeń kosmiczną jakieś czterdzieści pięć tysięcy osób jednocześnie. :)

czwartek, 16 czerwca 2022

Bardzo niepamiętne powitanie

W ubiegłym roku Prowansja przywitała nas... chłodno. Było to doświadczenie deprymujące niczym łuski z gniazd nasiennych w szarlotce czy wiercący się sąsiad w kinie. Z drugiej strony odkrywcze - poznać drugie, mniej przyjazne oblicze ulubionego, wyidealizowanego regionu, o którym w teorii wiedziałam, jednak nigdy w nie jeszcze przez wszystkie lata znajomości nie zajrzałam. Wiał zimny, porywisty mistral, przesuwający przez niebo miasta chmur, wyginający lawendę w gwałtownych skłonach, warzący lipcowe słońce, barwy i nastroje, zmuszający do noszenia swetra (jedynego, jaki zabrałam), zamiast lnianej sukienki.

Ale od początku. Pierwotny plan był taki, aby dla odmiany wjechać do Prowansji od strony Szwajcarii, zobaczyć słynne królestwo lawendy w Valensole, miasteczko ceramików Moustiers-Sainte-Marie i (w końcu!!) imponujący Kanion Verdon. Znalazłam niezły hotel w Genewie, uroczy pensjonat niedaleko Verdon, a potem mój mózg zaczął żyć własnym życiem... Zapragnął koniecznie powtórzyć cudowne wrażenia z ubiegłego roku, czyli zjechać z autostrady na Vaison-la -Romain i przywitać się z la Provance wśród winnic z widokiem na majestatyczną górę Ventoux... I pojechaliśmy jak w ubiegłym roku - przez Niemcy i Lyon.

Zapomniałam o starej prawdzie filozofów oraz pszczół, że nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki. Również tej niosącej zmysłowe i estetyczne doznania. (Dlatego unikam chodzenia powtórnie na spektakle i filmy, które wprawiły w zachwyt; żeby zapamiętać je w najlepszej wersji.) Ewidentnie pandemiczna rzeczywistość osłabiła moją i tak kiepską pamięć oraz zdolność myślenia, ponieważ uznałam, że rzeka zatrzymała swe wody i czeka.

Otóż, niestety, nieustannie płynie...

☀☀☀

Zjeżdżamy na Vaison. Wszystko nie tak. Niebo wysoce podejrzane - pełne chmur, bez śladu rozkosznego odcienia baby blue. Gps wybiera drogę równoległą (tu uzasadniona pretensja do Spidera, że nie kontroluje małego rządcy), więc zamiast podziwiać ochrowe domy z błękitnymi okiennicami i platany w centrum pierwszego mijanego miasteczka (te widziane z autostrady nie liczą się), patrzę na sypiące się gospodarcze budynki, hurtownie win i chaszcze. Szczyt Ventoux w czapce i opasce na oczach śpi, zamiast mrugać magicznym okiem. Wjeżdżamy między winnice, robi się ładnie, ale Spider nie współpracuje. "Po co się zatrzymywać? Jedźmy na kolację! Zaraz wszystko pozamykają..." Używam gróźb karalnych. Skręca w boczną polną drogę, staje. Wychodzę z auta, zawiewa podmuchem arktycznym. Zimno, kurrrka na murrrku!!! Jak to?? Dlaczego??? A na poboczu... leży zdechły kot... chyba... Nie patrzę, nie widzę, kadruję. Z wyprężonymi nogami... może jakiś wypchany... mózg idzie tym razem w sukurs...  Nie-do-wia-ry!!!!

☀☀☀

Mistral hulał z większym lub mniejszym rozmachem przez wszystkie trzy dni naszego pobytu w Dolinie Sault. Zdjęcia w lawendzie zamiast w high-class-insta sukience mam w swetrze second-hand i z włosem rozwianym na cztery strony świata. A potem przenieśliśmy się w okolice Arles, gdzie odnalazła się błogość Południa.

czwartek, 9 czerwca 2022

Optymalizacja prozy życia. Tylko dla zuchwałych

Dziś gratka dla miłośników serii ze Spiderem. Zdradzę Wam, jakie są szczytowe osiągnięcia naszego bohatera w optymalizowaniu uciążliwych codziennych czynności. Podam trzy moim zdaniem najszczyt(ow)niejsze przykłady. Być może kogoś zainspirują do przemyślenia własnych procesów życiowych. :)

1. Spider nie zawraca sobie głowy odrywaniem ogonków z pomidorów. Kiedy przyrządza ulubioną kanapkę z serem i pomidorem, opłukuje tego ostatniego przez sekundę (dosłownie) pod bieżącą wodą, następnie NIE ODRYWAJĄC ZIELONEGO OGONKA odkraja z góry plasterki, a resztkę odkłada do lodówki, cały czas Z SZYPUŁKĄ. A nuż trafi się ktoś, komu będzie ona przeszkadzać...

2. Spider konsumuje inne warzywa i owoce wymagające żmudnych czynności pozbawiania niejadalnych części, odrywania, odkrajania, obierania, jedynie wtedy, kiedy dobra czarodziejka pozbawi je zbędnych fragmentów, umyje i położy w miseczce w lodówce na górnej półce. Na dolne Spider nie zagląda. Oszczędza nie tylko czas i zasoby energetyczne, ale również kręgosłup. ;)

3. Kiedy ścieli łóżko, nie zawraca sobie głowy wygładzaniem prześcieradła. Jak mu się zarzuci, tak śpi, czyli na pofałdowanym niczym Bałtyk w listopadzie. Jako certyfikowana księżniczka na ziarnku grochu, staram się nie przebywać podczas tej czynności w jego sypialni, ponieważ zrozumienie przekracza moje możliwości intelektualne oraz emocjonalne.

Przyznajcie sami - zarządzanie czasem i energią na poziomie mistrzowskim.

Drzeworyt Ogaty Gekko "Księżniczka Soto`ori i pająk", pożyczony z ukiyo-e.org 


wtorek, 7 czerwca 2022

Cierpliwi Moi,

żywe bukiety dla Was...


  

Latam jak oszalała i zbieram wrażenia. Rozdarta pomiędzy Naturą i Sztuką. Przyjemne rozdarcie, nie narzekam. Trwaj wiosenna obfitości!

Igor Mitoraj w Spectra Art Space, Fundacji Rodziny Staraków

Wystawa malarstwa Teresy Pągowskiej, tamże 


Zakochałam się


Jerzy Krawczyk w Zachęcie, bardzo poważny i bardzo śmieszny


Długo by opowiadać, bo był i balet "Burza" w Teatrze Wielkim, i najnowszy spektakl Warlikowskiego "Odyseja. Historia dla Hollywoodu" w Nowym Teatrze, i obowiązkowo Łazienki. A przed Warszawą zaliczyliśmy jeszcze Kraków umajony, więc zaległości pandemiczne-i-inne-losowe odrobinę nadgonione. Pszczoła w skowronkach, Pająk ledwie dycha, będzie potrzebował wakacji. ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...