Maszerujemy z przedszkola do domu, kiedy dziecko zagaja:
- Wies ciociu, ze ja będę kiedyś miała pole?
- Yyy... Po co ci pole, Niuniuś?
- No co ty, nie wies? Będę uplawiać zdlowe wazywa.
- Świetny pomysł, Króliczku.
- Nie mów tak na mnie.
Po kilku minutach marszu:
- A wies ciociu, kim ja będę w psysłości?
- Bardzo jestem ciekawa.
I zaczęło się:
- Będę stlazakiem i policjantem i będę spsedawać kwiaty...
- Z tego pola?
- ...mhm... i będę malować stukę ("sztukę", jakby kto miał wątpliwości) i placować w uzędzie malsałkowskim (to się akurat nie zmieniło) i na ucelni...
- Niunia, jeśli będziesz tyle pracować, zabraknie ci czasu dla rodziny.
- Aaa... zecywiście, będę miała dwoje dzieci, dziewcynkę i chłopcyka, psa i kota...
- A męża? Jakiego będziesz miała męża? (wesołkowata ciocia liczy na zabawną odpowiedź)
- Beznadziejnego.
Tu dzieweczka buchnęła śmiechem, a ciotce zrzedła mina.
Ups... Czyżby siostrze lub mnie zdarzyło się dokonać przy dziecku zbyt emocjonalnej generalizacji, iż "faceci są beznadziejni"?
***
W ubiegłą niedzielę miałam przyjemność rozmawiać z Niunią przez telefon.
- Byłam z lodzicami na wybolach, ale nie mogłam głosować. To nie fel!! (fair)
Na koniec rozmowy:
- Ciociu, chces? Zaśpiewam ci piosenkę.
- Pewnie, że chcę.
I usłyszałam słodki, delikatny głosik fałszywie nucący:
- Nie bęędęę twoją laleecką, co ścieli mości łózecko, nie będę twoją panienką, co lubi cyścić okienko...
Rośnie świadoma swoich praw i obowiązków kobieta, człowiek i obywatel. :)))
Oryginał: