Choroba zakaźna zwana Japonią, od której byliśmy wolni przez ładnych paręnaście lat, powróciła. Po ubiegłorocznym pobycie najwyraźniej nie doleczyliśmy się... Uaktywniła się tym razem pod koniec kwietnia.
Wiśnie już przekwitły, ale azalie i wisterie w tym niebezpiecznym kraju to równie interesująca historia... Świątynia Shiofune Kannon-ji, oddalona 1,5 godziny pociągiem od Tokio, położona jest w dolinie usłanej setkami krzewów azalii. Wędruje się ścieżkami między nimi trochę jak we śnie szalonego japońskiego ogrodnika albo niczym bohater animacji Miyazakiego. Wrażenia nierealne... Aktualnie nie mam pewności, czy naprawdę tam byłam. ;)

Faktycznie, widok jest tak niesamowity, że można zwątpić, czy to nie sen...
OdpowiedzUsuńNa dodatek w pełnym rozkwicie były azalie w moim ulubionym fiolecie... jakby moja podświadomość miała z tym coś wspólnego... :))
UsuńPięknie, kolorowo i zielono i jakiś spokój się z tego zdjęcia wyłania :) Jakbym słyszała brzęczenie owadów i śpiew ptaków i leciutki powiew wietrzyka. Mam nadzieję, że uda się nam zobaczyć już niedługo
OdpowiedzUsuńJakbyś tam była. :) Dodaj jeszcze dla pełnego obrazka dźwięk dzwonu - o którym powinnam była wspomnieć, bo dodawał kolejny medytacyjno-surrealny wymiar - głęboki, niski dźwięk, jak nie z tego świata, rozlegający się w dość regularnych odstępach czasu z drewnianej otwartej dzwonnicy stojącej na wzgórzu po prawej stronie. Odwiedzający świątynię uderzają w dzwon po wrzuceniu datku do drewnianej skarbonki a przed pokłonieniem się bogini Kannon, której posąg góruje nad doliną.
UsuńRównież liczę na spotkanie aktualizujące. :))
UsuńZe sprawdzonych źródeł wiem, że Japonia piękna. Niestety nie było okazji zwiedzić. To znaczy okazja była, ale nie została wykorzystana. :) Może kiedyś. Jak to się mówi - "Jeszcze mam czas".
OdpowiedzUsuńWidocznie to nie był TEN moment... Ale jeżeli zamajaczy Ci ponownie na horyzoncie coś na kształt Honsiu czy Kiusiu - leć jak w dym. :)) Fantastycznym bonusem ostatnich lat są mapy/trasy, słowniki w telefonach, które sprawiają, że satysfakcja jest podwójnie gwarantowana. :)
UsuńBlog twój mi się nie uaktualnia, i nie widziałam świeżego zapisu.
OdpowiedzUsuńAle cudowne zdjęcia, tak jak opowiadałaś🇯🇵🌼😊
Ja znam takie haiku, do niedawna pamiętałam jeszcze po japońsku, umeo tabi ni-yande... Coś, że marzenia moje błądzą po bezdrożach.
Ale miałyśmy fajne spotkanie ❤️
Zlot uporczywych blogerek (ze zróżnicowanym stosunkiem do peselu) udał się bardzo. :)) Super, że zechciało Ci się wpaść do Wrocławia na tych kilka godzin. :*
UsuńHaiku odnalazłam, autorem oczywiście Basho, jego wersja jest dosyć ponura... Twoja zdecydowanie lepsza. :)
https://matsuobashohaiku.home.blog/2019/10/28/matsuo-bashos-death-haiku/
UsuńTen bloger mógłby do nas dołączyć...