Mama, tata i wujek idą przodem. Na przystanek. Niunia z ciocią chowają się za murkiem, ponieważ Niunia nie wybiera się na razie do domu. Biegną zakolami brukowanym chodnikiem, pod ścianą, przez trawnik. Niunia nie wypuszcza ręki cioci, która ledwie zipiąc w trzydziestostopniowym upale podąża w charakterze czarodziejki słońca Stelli za czarodziejką płomieni Leylą. Nagle Leyla woła:
- Ciociu! Cioś mi spadło na policek.
Stają. (Ufff.)
- O ludzie!!! Niunia... Ptak ci narobił... Nie dotykaj. Wytrzemy chusteczką.
- A jaki ptak?
- Na szczęście nieduży. Nie ma się czym przejmować. Będziesz bogata! Na mnie też narobiły kilka razy w tym roku.
(Może i ten "dar" był przeznaczony dla mnie, a trafił w poruszającą się z prędkością światła Niunię...)
Ślad ptasiego darczyńcy usunięto, czarodziejki wśród śmichów-chichów pędzą dalej, rozbawiona Niunia wykrzykuje:
- Psigoda w palku!
Jest nieźle z jej poczuciem humoru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz