
Uwagi i odkrycia Spidera po koncercie Diamandy Galas we wrocławskim Imparcie (na który zakupiłam bilety po zbyt krótkich konsultacjach. Zresztą jedyne, co interesowało Spidera, to jak długo TO potrwa, bo on ma prace do sprawdzania:) ubawiły mnie do łez:
- Ty możesz sobie eksperymentować, ale na drugi raz beze mnie.
- Trzeba było powiedzieć, że potrzebujesz silnych wrażeń słuchowych, zabrałbym cię do tartaku. Dałoby się dwóm panom na piwo, żeby ponabijali rytm... wyszłoby taniej.
- W czasie pierwszej części stwierdziłem, że ja też potrafię grać na fortepianie!!
***
Obecnie Szwagierka nęka Spidera MMSami z wizerunkami Diamandy i linkami do jej utworów... :)
***
Pierwsza część koncertu Diamandy Galas, czy też performansu muzycznego, jak stoi w broszurce-programie, oparta na poemacie "Szpital malaryczny" niemieckiego ekspresjonisty Georga Heyma, naprawdę do mnie trafiła. Głos Galas o niezwykłej skali i możliwościach, jej ekspresja, dźwięki fortepianu, światło sugestywnie tworzyły atmosferę schyłku, końca, braku nadziei, przeczucia apokalipsy.
Druga część, na którą złożyły się teksty Galas i Heyma, męczyła monotonią interpretacyjną i manierycznością. Konwencja, w jakiej porusza się artystka, wydawała się coraz bardziej sztuczna, na granicy pretensjonalności, tworząc dystans nie do przeskoczenia między odbiorcą (znaczy mną i Spiderem, nie wiem, jak reszta) a przekazem.
Ano, choć tzw. większość pieje z zachwytu. Lecz to nie tylko twoje zdanie, że już po 1 cz. tegoż muzycznego performansu można było... poczuć się usatysfakcjonowanym.
OdpowiedzUsuńPiejąca większość pewnie nie była nigdy w tartaku i nie miała dziadków na wsi ;)
UsuńA ten klip to z pierwszej, czy drugiej części, bo ja przychyliłabym się do zdania Spidera. Dosłuchałam do 48 sekund i wymiękłam i jeśli Spider dotrwał do końca choćby I części to pogratuluj mu ode mnie, bo ja nie dałabym rady
OdpowiedzUsuńNagranie pochodzi z pierwszej części, którą Galas prezentowała już na kilku festiwalach. Spider odnotował przemożną chęć opuszczenia Impartu podczas przerwy, ale mężnie ją zwalczył i został, żeby dotrzymać mi towarzystwa, mój rycerz herbu sprężarka :) I sprawdzał prace studenckie po nocy, bo z godzinki ("maksymalnie godzina piętnaście" zapewniałam) zrobiło się dwie i pół.
OdpowiedzUsuńNo to biję pokłony i sługa uniżona.. Spidera. A Ciebie pozdrawiam chłodno (z powodu wysokich temperatur- nie będę ci gradusów dokładać). To trochę apropos niezwykłej obfitości współpasażera podróży, którego tusza czyniła mogą i tak nie-najlżejszą podróż powrotną do domu dość uciążliwą. Ale pan bardzo się starał skurczyć w sobie - więc nie mam żalu:)
UsuńStara prawda; to dobre nigdy nie trwa za długo. Można to stwierdzić nie tylko przy okazji tego... nietuzinkowego performansu. Kto nie wierzy już niebawem srodze się natnie. Pozdrawiam rycerza, co nie znaczy, że certyfikatu herbu nie sprawdzę.
OdpowiedzUsuńmożna prosić o mail? z góry dziękuję
OdpowiedzUsuńJasne :) akane.chian@gmail.com
Usuń