Bee namówiła Spidera na wystawę "Impresjonizm i moda" w Muzeum Orsay.
Prawdopodobnie nie poświęcił należytej uwagi tytułowi, gdyż po wejściu do pierwszej sali ekspozycyjnej i metodycznym obrzuceniu jej wzrokiem jęknął:
- Co ja tu mam oglądać?? Sukienki???
- Oj, to niewielka wystawa... zobaczymy te kilka płócien i pójdziemy na sushi - próbowała udobruchać.
Oddalił się do następnego pomieszczenia, zostawiając ją samą... z tłumem zwiedzających oraz wiekiem dziewiętnastym zmaterializowanym w kolorach pasków i kwiatków na spódnicach, falowaniu falban, przezroczystej delikatności batystu, połysku jedwabi. Z obrazami Renoira, Maneta, Berthe Morisot, Jamesa Tissota. Z sukienkami, parasolkami, pantofelkami wypożyczonymi z remontowanego od kilku lat Muzeum Galliera. Rycinami z pism traktujących o modzie, reklamami dopinanych koków i loków oraz licznymi, długimi opisami w języku angielskim... Nie doceniła inwencji i bogactwa źródeł komisarza ekspozycji.
- Masz jakieś pytania? - spytała niewinnie po ... trzech godzinach.
- Mam jedno. Jak wygląda twoim zdaniem duża wystawa?
To faktycznie musi być przepiękna, fascynująca wystawa. Czy na prawdę 'niewielka'?
OdpowiedzUsuńMojemu się na pewno spodoba...właśnie dzwonił z Barcelony zachwycony sklepami...kupił sobie śliczne nowe "botinki" (ponoć w Paryżu robią piękne buty tylko dla kobiet, a dla mężczyzn jakieś takie toporne...)
OdpowiedzUsuńEwuniu, wystawa jest i wielka, i znakomita. By zacząć od najprostszych - pokazuje wybrany fragment nieistniejącego już świata, skomplikowaną (znacznie bardziej niż dziś:) rzeczywistość "babskich fatałaszków". Udowadnia, że na jej kolory, kształty, wzory impresjoniści nie pozostali obojętni, jedni zżynali kompozycje z "Journal des Demoiselles", inni mieli w studio ulubione sukienki, w które oblekali kolejne modelki. I z upodobaniem malowali grę świateł poranka i wieczora na materiach spowijających przyjaciółki i żony. Ekspozycja bije również po oczach, że się tak wyrażę, znaną prawdą, że sukienki zużywają się znacznie wolniej niż ich właścicielki...
OdpowiedzUsuńHolly, będziesz miała zatem z Twojego pożytek podczas oglądania wystawy. Śliczne, małe damskie botki też tam znajdziecie, męskich oczywiście nie ;)
Niewielka wystawa wygląda niezwykle smakowicie! Pozdrawiam z kulturalnej pustyni znanej również jako "la province" ;)
OdpowiedzUsuńKatasiu, wszystkie wydarzenia kulturalne mają mieszkańcom dalekiej północy zrekompensować brak światła :) Dziś znów gruba warstwa chmur zasłania błękit, w dodatku leje się z niej... I co robić w takiej sytuacji? Idziemy do muzeum.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam z kulturalnej dżungli :)
Trzy godziny?? Ja uciekłam po trzech kwadransach. Wystawa jak wystawa, ale nie byłam w stanie znieść szturmu starszych pań więc dopiero współczuje Spiderowi.
OdpowiedzUsuńOwszem, trzy godziny, do których przyczyniły się moje trzy duże "lajki": impresjonizm, XIX wiek i portrety oraz rodzaj nerwicy natręctw każący czytać wszystkie objaśnienia od A do Z :) Spider dał radę, przyzwyczajony jest, regenerował się na wygodnej ławce w spokojniejszym otoczeniu.
OdpowiedzUsuń