Małżonkowie szli ostatnio Avenue de Villiers i Bee dostrzegła tabliczkę na murze kamienicy.
"Tu mieszkał, pracował i jadał bagietki w latach... obywatel sławny i zasłużony... członek Akademii Francuskiej, inżynier i humanista."
- To tak jak ja! - zatriumfował Spider.
- Mghm!! Mghm!!!
- Inżynier z wyboru, humanista z konieczności.
Jeśli mówiąc humanista miał na myśli (za słownikiem!) osobę dbającą o wartości ludzkie, godne życie człowieka...to miał całkowitą rację i kto wie...
OdpowiedzUsuńKonieczność alarmująca, humanistów nam trzeba jak nigdy wcześniej. Rozejrzę się za jakim godnym miejscem na któreś z Avenue we Wrocku, a nóż przyjdzie obstalować tablicę?
OdpowiedzUsuńPS, zjadłam "J", powinno być którejś.
OdpowiedzUsuńA przy okazji, o jakim menu przyjdzie wspomnieć? :)
Holly, mnie chodziło raczej o znaczenia 1. 2. i 3., ale OK załapał się na 4. ;)
OdpowiedzUsuńEwo, skoro "żył i mieszkał (pomieszkiwał?)" to chyba nasz obecny adres będzie odpowiedni, aczkolwiek jakby się dało na ratuszu... Zapytałam w sprawie menu. "Kanapki żony." - odparł. Wie, co powiedzieć, żeby sprawić człowiekowi przyjemność. Humanista jeden.
Normalnie duchowy potomek da Vinci ;) Do menu i do tabliczki proponuję dodać "popijający zieloną herbatę" jak nic oddaje kulturowy synkretyzm naszych czasów!
OdpowiedzUsuńCzaro, trafiłaś w dziesiątkę z zieloną herbatą! Wystarczył jeden wieczór... :)
OdpowiedzUsuńBee, zgadzam się z Czarą, Spider wydaje się prawdziwym człowiekiem Renesansu (a jeśli do inżyniera i humanisty dodać popijacza zielonej herbaty, to może nawet człowiekiem-orkiestrą :))
OdpowiedzUsuńCzłowiek-orkiestra brzmi dobrze, zważywszy, że każda orkiestra potrzebuje dyrygenta... ;)
OdpowiedzUsuń