Gawędzili zupełnie niedawno Bee ze Szwagrem i Bratem Szwagra na temat częstotliwości występowania uśmiechu na twarzach różnych nacji w warunkach miejskich i wiejskich. Bee opowiadała, jak przyjemnie jej było na wakacjach we Francji, gdy ludzie młodzi i starsi mijani w miasteczkach lub wioseczkach obdarzali ją nagle i niespodziewanie sympatycznym uśmiechem. Brat Szwagra, mieszkający w okolicach Liverpoolu twierdził, że w angielskim narodzie życzliwość dla bliźniego i siebie samego utrzymuje się również na przyzwoitym poziomie. Szwagier dorzucił, że we Wrocławiu nie jest źle w porównaniu z Warszawką. Bee nie zgodziła się co do Wrocławia, napomknęła również, jaką zgrozę, podejrzenia o niecne zamiary i ochotę wyrwania sztachety z najbliższego płotu budzi wśród mieszkańców polskiej wsi uśmiechający się przybysz z zewnątrz. Rozmowę przerwało roześmiane od ucha do ucha Dziecko.
Brat Szwagra udał się za dni kilka do Warszawy i gdy szedł trotuarem przypomniała mu się powyższa konwersacja, więc postanowił wykazać się przyjazną inicjatywą, zaświecić przykładem, przy okazji zbadać empirycznie, jak wygląda sytuacja w stolicy. Traf chciał, że w momencie, gdy poczuł się gotowym na eksperyment, napatoczył się policjant i Brat Szwagra obdarzył go serdecznym uśmiechem...
W odpowiedzi usłyszał ponure:
- Co się głupio śmiejesz?
Roztropnie nie podjął dyskusji z władzą.
P.S. Obiekt, na którym przeprowadzono próbę, nie został najszczęśliwiej wybrany, choć niewątpliwie jest reprezentatywny dla swojej grupy zawodowej, udzielił jednakże interesującej podpowiedzi - cieszyć się na ulicy do siebie lub innych jest GŁUPIO! A dlaczego? Rozwinięcie we własnym zakresie ;)
Bee, faktycznie Brat Szwagra nie zachował się zgodnie z'socjologiczną' widzą. Policjant nigdy! nie będzie przyjacielem człowieka, choć (teoretycznie) za to mu płacą.
OdpowiedzUsuńNajchętniej uśmiechają się starowinki-blondynki. Ale ten rodzaj empirii wymaga już wycieczki - w rejon Krzyków-Partynic. Zachęcam!
Ojej, już na samo wspomnienie starowinki-blondynki serce mi się śmieje! No i znowu narzekają na tych biednych warszawiaków, których już dawno z miasta wymiotło a zastąpieni zostali ludnością napływową. A w sprawie uśmiechów-polecam kraje spokojne i dobrobytne, na przykład taką Szwajcarię-tam naprawdę wszyscy się uśmiechają...
OdpowiedzUsuńA policjant, bidula, pewnie sobie pomyślał, że to z niego, z władzy ludowej się śmieją-i tak dobrze, że nie zareagował bardziej energicznie...
Przypomina mi się Musierowicz i grupa ESD - ESD - Eksperymentalny Sygnał Dobra. Stowarzyszeni mieli na celu obserwować reakcję na bezinteresowne uśmiechy, o ile dobrze pamiętam, też ktoś miał problem z władzą ludową :)
OdpowiedzUsuńEwo, "starowinki" z Partynic się uśmiechają, starowinki ze Śródmieścia okładają laskami ;) Co dzielnica, to obyczaj :)
OdpowiedzUsuńHolly, rzeczywiście powinnam była przywołać pozytywny przykład Szwajcarów i Japończyków. Co ciekawe, w Japonii i Szwajcarii kobiety i mężczyźni żyją statystycznie najdłużej. Może to te uśmiechy w powietrzu i w diecie :) Serio - na pewno uwarunkowania ekonomiczne, kulturowe czy religijne warunkują określone zachowania. I wyrazy twarzy.
Czaro, ach Musierowicz i saga rodu Borejków - to były piękne czasy i rozkoszne lektury :)
A co 'z tymi' ze Śródmieścia? Faktycznie? Why?
OdpowiedzUsuńNiektóre np. nie lubią rowerzystów...
Usuń