We Wrocławiu początek kolejnej epoki lodowcowej, wieją mroźne wiatry znad Syberii, gnają po niebie góry chmur. Czyżby już nastał czas, aby schować klapki z Lidla (wciąż służą:) i odszukać w szafach kozaczki z Ginzy?
Celem rozgrzania się nie tylko kubkiem kakao z miodem lipowym, zasiadłam do oglądania świeżych wspomnień z wakacji. W zgrabiałe myśli wpadły obrazki spod rzymskiego akweduktu Pont du Gard. O błogie, ulotne chwile, gdy było gorąco jak w przedsionku piekła! Jestem zainteresowana ponownym zstąpieniem.
System mostów i tuneli o całkowitej długości 50 km wybudowali Rzymianie w I wieku p.n.e., żeby doprowadzić wodę ze źródła w Uzes do Nîmes. Akwedukt Pont du Gard jest doskonale zachowanym fragmentem tej konstrukcji, ma 49 metrów wysokości i robi wrażenie swoją wielkością, ale przede wszystkim naturalnym, organicznym pięknem i harmonijnym wkomponowaniem w otoczenie. Wygląda, jakby stał tam nie od dwóch tysięcy, ale dwóch milionów lat i został ukształtowany nie ręką człowieka, lecz przez siły natury, jak dookolne skały. (Geologu, nie irytuj się. Nie mam bladego pojęcia, z jakiego okresu pochodzą skały.)
Antyczne budowle i lazurowe niebo tworzą idealną całość. Podkreślają wspólnymi siłami nieskończoność czasu i przestrzeni.
Rzeka Gardon
Dzikie kąpielisko w cieniu akweduktu. Temperatura wody dla zuchwałych - oscyluje wokół 18C.
W dłuższym cieniu strzeżone kąpielisko i kajakowisko.
Jak na Francję przystało - nie mogło zabraknąć restauracji i platanów.
Jest i muzeum, doskonały przykład gatunku "jak z niczego zrobić interesującą ekspozycję", którą to umiejętność Francuzi opanowali do perfekcji. Opowiada historię akweduktu i rzymskiego zamiłowania do wody. Urzekły mnie kilkuminutowe filmy z serii "Sztuka wody" pokazujące ocalałe fragmenty starożytnych ogrodów, term, mozaik i płynącą, ciurkającą, przelewającą się przez nie wodę.
Epoka lodowcowa oddaliła się po raz kolejny...
OdpowiedzUsuńPowiedz bee, jak to możliwe, wybudowane przeszło 2 tys. lat temu stoi, a skręt tramwaju koło mnie - już po roku do niczego się nie nadaje?
Zachwycają mnie niezmiennie pomysły typu "jak z niczego...", życie od razu zdaje się piękniejsze. ...Mimo nieustającej groźby, że któryś z efektów -cieplarniany lub przeciwnie - nadejdzie :)
Patrzę na te zdjęcia (piękne skądinąd!) i tak sobie myślę, że gdyby u nas taki akwedukt gdzieś stał, to już dawno by ten teren kupili deweloperzy i postawili na przykład...Leclerka-co oczywiście nie daje gwarancji, że do tego miejsca przyjdzie więcej ludzi, ale gwarantuje jakieś dochody! Jak ci Francuzi potrafią wyrzucać pieniądze w błoto, konserwują przez wieki jakieś stare ruiny i do tego jeszcze budują tuż obok muzeum, jakby było co w nim pokazywać! Pozdrawiam serdecznie i życzę poprawy klimatu. Znajoma jest w Barcelonie i ponoć ukrop, ponad 40 stopni i do tego takie tłumy, że nie sposób się gdziekolwiek dostać...A kiedy doczekamy się klimatów hiszpańskich?
OdpowiedzUsuńEwuniu, mam pomysł - polskich inżynierów trzeba wysyłać przymusowo na wakacje do Wiecznego Miasta. Niech się NAOGLĄDAJĄ i nabiorą właściwej perspektywy.
OdpowiedzUsuńOd tworzenia z niczego wszystko się zaczęło... :)
Holly, Francuzi osiągnęli mistrzostwo w podkreślaniu urody świata, który przeminął, ale również tego, który wciąż trwa wokoło. Ich dokonania muzealniczo-wystawiennicze są zazwyczaj na najwyższym poziomie. Skoro już wysłałam rodzimych inżynierów do Włoch, nadeszła chyba pora, aby muzealników wyekspediować po nauki do Francji :) Byłam wczoraj na niewielkiej wystawie obrazów, rysunków itd. z kolekcji Nowaków-Jeziorańskich. Przygotowano wyczerpujące opisy eksponatów, ale cóż z tego, skoro w każdej z sal wyświetlano film, w jednej nawet dwa!!!, w kółko to samo, bez opcji wyłączenia (byłam jedyną zwiedzającą) za to z głośnością na poziomie uniemożliwiającym czytanie ze zrozumieniem, czy osobisty kontakt z dziełem. Jestem rozczarowana, bo nie nawiązałam dialogu z "Różami" Wyczółkowskiego, choć miałam ochotę ;)
Miałyśmy zatem w Hiszpanii szczęście, bo ani wielkich tłumów, ani upałów nie doświadczyłyśmy :) Prowansja rozpanoszyła się w mojej głowie, spychając Katalonię w ciemny kąt, ale Gaudi i flamenco dojdą w końcu do głosu. Specjalnie dla Ciebie, Holly, przyspieszę ten proces. Pozdrowienia serdeczne :*
Cieszę się, czytając o Pont du Gard, bo bardzo lubię to miejsce. Muszę wysłać ten post (i przetłumaczyć) mojej kuzynce (par alliance), która jest przewodniczką po Pont du Gard, zresztą. jej mąż jest szefem powierzchni zielonych.
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że Ty Czaro-czarodziejko słowa zawitasz od czasu do czasu na mój przyziemny blog :) Tłumaczenie powyższych wynurzeń byłoby stratą czasu, przekaż proszę ustnie szanownym Krewnym, że gratuluję pracy w niezwykłym miejscu. Terenów zielonych wokół Pont du Gard obfitość wielka, następnym razem pokusimy się o eksplorację licznych szlaków spacerowych, żeby docenić wkład szefa od zieleni :)
OdpowiedzUsuńWitaj Bee:) W Polsce są Stańczyki:) Na razie w planach jest ich konserwacja, aczkolwiek znajdują się na terenie prywatnym:) Mam nadzieję, że właściciel nie pozwoli na wybudowanie tam Biedronki:) Fajne miejsce pokazałaś, dziękuję za ten kolejny francuski obrazek:) Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńHalo Anex :) Dziękuję za cynk o spowinowaconych z Pont du Gard Stańczykach. Umknęło mi ich istnienie, choć kilka lat temu na wakacjach odkrywałam Suwalszczyzny czar... Wpisuję na listę "Do zobaczenia". Trzymajmy kciuki, żeby właściciel terenu okazał się dumny i dzielny jak Rzymianin i odrzucał supermarketowe oferty :)
OdpowiedzUsuńhttp://mazury.info.pl/stanczyki/