W tym roku postanowiliśmy odkryć intrygujący świat ambasad, zajmujących XVIII., XIX. wieczne pałace, mieszczące się przy ulicach, którymi często chadzamy, ukryte za wysokimi murami, co nadmuchało balona ciekawości do sporych rozmiarów. Oto nadeszła pora, aby przenieść te pałace z krainy wyobraźni w rejony pamięci.
Pokaż mi ambasadę, a powiem Ci... Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ambasady to obraz państwa w miniaturce, a sposób przygotowania się do takiego wydarzenia jak Europejskie Dni pozwala snuć ciekawe wnioski na temat poszczególnych krajów i cech narodowych...
Ambasada Wielkiej Brytanii - Hôtel de Charost (tu małe wtrącenie - "hôtel" oznacza rezydencję, nazwa własna pochodzi najczęściej od nazwiska któregoś z kolejnych właścicieli, w tym przypadku pierwszego - diuka de Charost):
- perfekcyjnie przygotowana do wizyty
- bramka wykrywająca metal przy wejściu, kontrola torebek, długa kolejka przesuwała się błyskawicznie
- profesjonalnie wykonane broszury w języku francuskim i angielskim dokładnie opisujące historię pałacu i znajdujące się w nim dzieła sztuki wręczali poważni panowie w prochowcach jeszcze przed wejściem, następnie miłe panie na dziedzińcu, można było także obsłużyć się samemu w holu
- pracownicy ambasady objaśniali zainteresowanym szczegóły wyposażenia poszczególnych pokoi (my, Brytyjczycy, jesteśmy kompetentni i uprzejmi), wszyscy mieli wpięte pąki czerwonych róż w butonierkach lub przy kołnierzach żakietów (wiemy też sporo na temat elegancji)
- w sali balowej można było obejrzeć film o tematyce kulinarnej, pokazujący smakołyki przyrządzane w kuchni ambasady (wychodzimy naprzeciw zamiłowaniom tubylców, a przy okazji może uda się odczarować te potworne mity na temat mizerii kuchni angielskiej)
- na żywo można było porozmawiać z bohaterem filmu - szefem kuchni, niestety, zabrakło degustacji ;)
- imponujące wnętrza, rewelacyjnie utrzymany ogród, w galerii ekspozycja pochodzących z Rządowej Kolekcji Sztuki prac współczesnych angielskich artystów (przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie" jest nam, Brytyjczykom, nieznane)
- brak możliwości skorzystania z toalety (dżentelmeni i damy nie miewają tego typu potrzeb :)
- ogólne wrażenie: klękajcie narody przed doskonale zarządzanym imperium
Widok na rezydencję od strony ogrodu |
Nakryto do kolacyjki u ambasadora |
Dlaczego nasz deweloper nie pomyślał o takim ozdobieniu sufitów?? |
Ambasada Rosji - Hôtel d`Estrees:
- brak kolejki, gdyż budynek nie zalicza się do najwyższej ligi historycznych pałaców, weszliśmy, bo było po drodze i chcieliśmy (nieuzasadnione użycie liczby mnogiej) zobaczyć anonsowaną w gazetce, przygotowaną specjalnie na tę okazję ekspozycję starej porcelany rodem z Sankt Petersburga
- dokładne i szybkie prześwietlenie przy wejściu (my, Rosjanie, znamy się na tym)
- stosunkowo skromny parter, na pierwszym piętrze trzeba wkładać okulary przeciwsłoneczne, żeby nie poraził blask złota kapiącego z boazerii i sufitów (nasze złoto najbardziej złote)
- każdego pomieszczenia pilnowali panowie o słowiańskiej urodzie i zimnych oczach, nie udzielali żadnych informacji (nie lubimy się narzucać)
- ulotki po francusku i rosyjsku, na ładnym papierze, opisy dość skrótowe
- udostępniono toalety dla ludu, z których z ulgą skorzystaliśmy :)
- ogólne wrażenie: nie wszystko złoto, co się świeci
Ambasada Rumunii - Hôtel de Béhague
- bramka do metalu, niedbały wgląd w torebkę
- pałac wyróżnia się spośród innych architekturą, od rozległego, arkadowego parteru począwszy, poprzez piękne klatki schodowe, aż po salę teatralną, niegdyś w stylu bizantyjskim, po którym niewiele śladów zostało po modyfikacji przeprowadzonej w 1954 roku
- ta wizyta wprawiła mnie w zadumę nad przemijaniem epok, mód, ludzi, ich pasji, tego, co po nich zostaje
- ogólne wrażenie: smutek minionej świetności, melancholia zaniedbania
- długa, wolno posuwająca się kolejka, brak bramek do metalu (my Polacy, ufamy ludziom, poza tym nie wydajemy państwowych pieniędzy na drogie gadżety), ochroniarz zaglądał do torebek przyświecając długopisem-latarką, co wyglądało zabawnie, ale pewnie pozwalało cokolwiek w ciemnych otchłaniach zobaczyć (lubimy się pośmiać, ale wiemy, kiedy należy spoważnieć:)
- pracownicy ambasady rozstawieni w niektórych salach służyli chętnie informacją (sympatyczna nacja)
- broszury eleganckie, nieco pobieżne, tylko w języku francuskim (nie łapiemy wszystkich srok za ogon)
- przepiękne wnętrza zdobne sztukateriami, boazeriami, plafonami, antykami, obrazami
- ogólne wrażenie: duży potencjał, słaba ... (nie kalamy własnego gniazda:)
Po ambasadzie Polski chodziłam z zadartą głową, co znalazło odbicie w zdjęciach. Nie zrobiłam żadnych ujęć ogólnych, same sufity...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz