... w każdym razie nie to, na czym najbardziej nam w danym momencie zależy. Dostaniemy coś z drugiej pozycji listy, z piątej lub dziesiątej, nigdy z pierwszej. Z pierwszej, owszem, możemy dostać, kiedy przestanie nam zależeć. Można spróbować fortelu z udawaniem, że nie zależy, kiedy jeszcze zależy, ale do tego trzeba być tak przekonującym, że samemu straci się rozeznanie, czy zależy, czy nie zależy. Najwygodniej i najzdrowiej zaś przyjąć teorię, że nie ogarniamy, nie rozumiemy wszechświata i nie wiemy, co dla nas dobre...
Po tym długim, mętnym i niepotrzebnym wstępie przejdę do rzeczy.
Ma chere soeur wpadła z wizytą na kilka dni. Celem nr 1 jej pobytu w fascynującym mieście Paryżu było spać, spać i jeszcze raz spać, oczywiście przynajmniej do południa, gdyż jako młoda mama cierpi na chroniczne braki w tej dziedzinie.
Poranek pierwszy
Na zazwyczaj sielankowym, cichym i spokojnym osiedlu, które zamieszkujemy, przypadł akurat dzień wywożenia wielkogabarytowych śmieci (wypada mniej więcej raz na dwa miesiące) i akurat sąsiad z naszej bramy znalazł co nieco do wyrzucenia, więc od wczesnego poranka zasuwał terkoczącym na asfalcie wózkiem do śmietnika i z powrotem, do śmietnika i z powrotem. Miał dużo rzeczy i mały wózek. Ledwie skończył, przyjechało pogotowie po obłożnie chorego starszego pana z ostatniego piętra. Znoszą go waląc noszami o poręcze i zabierają w nieznanym mi medycznym celu do szpitala raz na jakiś czas. Ten raz nastąpił akurat pierwszego poranka ma soeur w słodkiej Francji.
Poranek drugi
Do akcji wkraczają ponurzy kosiarze. Wyrwana brutalnie ze snu ma soeur sądzi początkowo, że właśnie Kadafi zaatakował Francję. Z trudem udaje się jej wytłumaczyć, że jest bezpieczna.
(Teraz nastąpi opowieść, którą chciałam już dawno rozsnuć. Zamiłowanie Francuzów do krótko przystrzyżonych trawników wychodzi mi już ... uchem. Jak tylko trawniki na osiedlu zaczynają wyglądać po ludzku, znaczy po łąkowemu, pojawiają się ponurzy kosiarze ze swoim wysoce wyspecjalizowanym sprzętem i ścinają niewinne główki stokrotek, koniczyn i mleczopodobnych kwiatków, które otwierają żółte oczy, kiedy świeci słońce. Kosiarze nie znają litości. Najpierw skracają brzegi trawników kosiarą-kółkiem na metalowym drągu, potem kosiarą-wózkiem jeżdżą po pagórkowatych obszarach, następnie kosiarą-samochodzikiem traktują duże, płaskie powierzchnie. Na koniec dmuchawą sprzątają cały bałagan. Wszystkie te urządzenia generują po-twor-ny hałas. Kosiarze pracują w ochronnych słuchawkach, ale chorobę słuchu przypisywaną pniom mają na starość gwarantowaną. Mieszkańcy osiedla zamykają w tym czasie okna, spuszczają rolety i wyjeżdżają z wizytą do rodziny, ja zbieram manatki i pędzę na pociąg do Paryża. Rozumiem, że duma narodowa nie pozwala przedkładać łączki w angielskim stylu nad francuski trawnik, ale czy nie można by było zatrudnić do tej roboty człeka z kosą i człeka z miotłą??? Byłoby szybciej i ciszej. Ach! ta modernizacja!!)
Noc trzecia
Pełnia księżyca. Ma soeur źle sypia przy pełnym księżycu.
Noc czwarta
Ma soeur denerwuje się przed lotem powrotnym, co fatalnie wpływa na jakość snu.
Konkluzja
Cel nr 1 nie został zrealizowany, ale cel nr 2, czyli wieża Eiffla, wszystko zrekompensował :) Wszechświat wie lepiej - wyspać to się człowiek zdąży na emeryturze, ostatecznie snem wiecznym...
Fantastyczny wpis :) Dorotko jesteś boska !
OdpowiedzUsuńZwiedzaliśmy ostatnio kilka katedr, więc być może odrobina boskości skapnęła z gotyckich sklepień :)
OdpowiedzUsuńDzięki :*
Haha, nawet komentarze zwalaja z nóg :) Buziaki Boska Bee
OdpowiedzUsuńSuper! Oby więcej takich :-)
OdpowiedzUsuńPs.
Ponoć spanie jest dla mięczaków... jednak ja się pod tym nie podpisuję!