Z trudnych do wyjaśnienia przyczyn, a szczerze mówiąc z przyczyny gapowatości, Spider i Bee czekali do ostatniego dnia października, żeby odwiedzić dom i ogród Moneta w Giverny, 80 km od Paryża.
Posiadłość jest sielankowa, malarz przeżył tam 43 lata. Na przeróżne gatunki kwiatów do ogrodu wydawał połowę swoich pokaźnych dochodów.
Posiadłość jest sielankowa, malarz przeżył tam 43 lata. Na przeróżne gatunki kwiatów do ogrodu wydawał połowę swoich pokaźnych dochodów.
Muzeum kontynuuje najlepsze tradycje i również dziś ogród słynie z rabat uginających się od tysięcy kwiatów. Niestety, turystów z całego świata jest nieco więcej, dlatego wstępu między grządki bronią zielone łańcuchy. A ścieżki wiodące wokół ogrodu wylano betonem, w przeciwnym razie koleiny sięgałyby już jądra ziemi.
31 października, zamiast dywanu z kwiecia, zastaliśmy rdzawo-czarniawo-żółtawe uschnięte badyle, którym swoją drogą nie można było odmówić melancholijnej urody jesiennego rozpadu...
Niewątpliwą korzyścią było, iż nie musieliśmy lawirować wśród Amerykanów, których kształty wołają o ... nowego Rubensa, zaglądać ponad głowami Japończyków i słuchać jazgotu zawsze mających wiele do powiedzenia Chińczyków. (Pszczoły mogą sobie pozwolić na niepoprawność polityczną :)
W ogrodzie japońskim, do którego przechodzi się tunelem pod szosą, (Monet chadzał górą) nie zdziwił nas deficyt nenufarów. Wiadomy mostek był na swoim miejscu. Kolory drzew, krzewów i traw w intensywnie świecącym słońcu, na tle błękitnego nieba rekompensowały wszystko. Z braku pędzli i talentów malarskich prawie rozerwaliśmy aparat na pół. Robić zdjęcia każdy może, trochę lepiej lub gorzej.
Największych wrażeń dostarczył nam jednak zbiór japońskich drzeworytów, które Claude M. namiętnie kolekcjonował. (Wielu w drugiej połowie XIX wieku uległo fascynacji japońską sztuką, m.in. Van Gogh). Dziesiątki ukiyoe pokrywają ściany praktycznie wszystkich pomieszczeń w domu. Ilustracje legend, portrety pięknych kobiet (tzw. bijin-ga) i brzydkich aktorów kabuki (yakusha-e). Można by oglądać godzinami. Przy czym "normalnemu" turyście zwiedzenie domu zabiera piętnaście minut, Spider zrobił to w czterdzieści pięć, Bee w półtorej godziny i już porządkowi zaczęli się jej bacznie przyglądać...
No dobrze... przekonałaś mnie ;-) Nie musicie się do Giverny przeprowadzać! ;-D Za półtorej tyg. ogród będzie wyglądał jeszcze bardziej... jesiennie :P
OdpowiedzUsuńJeśli chcecie zobaczyć tam nenufary, to jeźdźcie w sierpniu; polecam to magiczne miejsce, choć w istocie wiecznie zatłoczone internacjonalnym turystą.....
OdpowiedzUsuńjedźcie miało być :)
OdpowiedzUsuń