piątek, 15 sierpnia 2025

Dziś albo nigdy, czyli zaległa notatka




















Irysy zakwitły w Botanicznym krótko po naszym powrocie z Japonii. Wcześniej nie próbowały, ponieważ w nocy bywało 3C, w dzień 13C, jak donosili przyjaciele i onet. Wtedy pomimo powziętego postanowienia, że nie kupię w tym roku sezonowego karnetu, bo nie chcę więcej patrzeć na koszmarne wycinki i przycinki drzew oraz krzewów, które dewastują i oszpecają Ogród od kilku lat, po ujrzeniu przez pręty ogrodzenia irysowych łanów, natychmiast nabyłam tenże karnet. Przez kolejne trzy tygodnie wpatrywałam się w nie z uroczystym zachwytem, w okularach (dla detalu) i bez (dla koloru) odstraszając innych spacerowiczów dziwacznym zachowaniem. I utwierdzając się enty rok z rzędu w przekonaniu, że bogactwo odmian, różnorodność barw, wyrafinowanie kształtów stawia irysy wśród najpiękniejszych stworzeń na ziemi. (Coraz rzadziej stosuję stopień najwyższy, nie znoszę efekciarskich naj- z instagrama i fejsbuka, lecz tu po prostu nie ma wyjścia.😄) Przepadam za wisteriami i piwoniami, doceniam róże, dalie, lilie..., ale w tym towarzystwie bogini jest jedna. Tęczowa Iris. (Rodzaj żeński utracony w polskim tłumaczeniu.)

***

Tegoroczne pokolenia irysów nie miały łatwo. Trafiły na czas burz i naporów. Co prawda temperatura z końcem maja i w pierwszej połowie czerwca podniosła się z haniebnego upadku, ale uporczywe deszcze i zimne wiatry złamały niejedno istnienie.





***

Łapałam to piękno gorliwie, żeby przetrwało nie tylko w mglistym wspomnieniu cudu wiosny 2025, ale również na zdjęciach, które stają się przedłużeniem, magazynem, nieodzownym wsparciem mojej pamięci.



































3 komentarze:

  1. Ja też uwielbiam irysy, przypominają mi moje bardzo wczesne dzieciństwo, kiedy miałam 2-3 lata i poznawałam świat w ogródku mojej babci, gdzie pod ścianą domu była właśnie grządka żółtych irysów. Wtedy zauroczyły mnie ich sztywne liście i delikatne kwiaty z fantazyjnie powyginanymi płatkami, które pokochałam bezwarunkową miłością. Z kwiatami jest ten problem, że kiedy się na nie patrzy to nawet te najskromniejsze i najmniejsze jak choćby gwiazdnica w ogrodach traktowana jak chwast, mają w sobie wdzięk i urok tylko sobie właściwy i jedyny w swoim rodzaju. Pozdrawiam niedzielnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę szybko odkryłaś irysy! Mój pierwszy kontakt nastąpił dzięki klombom wokół kościoła, z którym sąsiadował nasz blok. Miałam może 6 lat i jakiś rodzaj fascynacji musiał zaistnieć, gdyż podjęłam próbę zawłaszczenia kościelnego mienia. Tylko częściowo udaną, ponieważ w kolejnej scenie fioletowe płatki błyskawicznie miękną i spływają mi po palcach. Zapamiętałam na resztę życia, że TE kwiaty są piękne tylko na wolności.
      Podzielam zamiłowanie dla całej reszty kruchego towarzystwa. Napisałam nawet fragment o tych skromniejszych, miłych oku gatunkach, ale nie komponował się z puentą i wyfrunął.
      Przyjmnego wieczoru i całego tygodnia, oby znowu letniego. :)

      Usuń
  2. Chciałam wybrać najpiękniejszy, ale nie potrafię, wszystkie są naj. Oczywiście mając słabość do niebieskości wybrałabym coś w pobliżu- fiolet czy granat, ale te pomarańczowe są takie apetyczne (a przecież kwiatów się nie je. Wróć niektóre są jadalne, ale to barbarzyństwo. Ale te pomarańczowe, jak dojrzałe pomarańcze. Oj nie dziwię się, że skusiłaś się na karnet. Od jakiegoś czasu nie kupuję kwiatów ciętych, bo mi ich szkoda, żyją tak krótko. To oczywiście niczego nie zmieni, bo kupi ktoś inny, a jak nie, to one już skazane na szybkie unicestwienie skoro ucięte. Ale buntuję się przeciwko temu, kwiat ma sobie rosnąć aż do przekwitnięcia.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...