Na rozruch w tym Nowym Roku wrzucam japońskiego kuriera wspinającego się żwawym krokiem, z przesyłkami i szerokim uśmiechem do wysoko położonych zabudowań kompleksu świątynnego Risshaku-ji, zwanego popularnie Yama-dera. Jedyne 1015 schodów w stronę nieba (jakiś skrupulatny pielgrzym policzył) w temperaturze 28 stopni i wysokiej wilgotności powietrza.
Niestety, nie wykonałam ujęcia frontalnego, ponieważ w zgodzie z duchem naszych czasów chroniących prywatność stałam się nieśmiała w tym względzie, choć dawniej nie miałam problemu z pytaniem o zgodę. Trochę też zabrakło refleksu w koktajlu zaskoczenia, niedowierzania, podziwu, współczucia, wśród sprzeczności "piękna i straszna (robota)", "cudowny i nie do pozazdroszczenia (rejon)". Wypada więc dodać, że pan był w wieku emerytalnym, wydawał się bardzo zadowolony, wręcz dumny z wypełnianego zadania oraz własnej kondycji i pewnie nie miałby nic przeciwko pokazaniu twarzy.
Etos pracy, pieczołowitość, staranność, szacunek dla każdego zajęcia i klientów/odbiorców usług są nadal żywe wśród starszych pokoleń Japończyków. Wśród młodszych zapewne będą te tradycyjne wartości powoli ewoluować.