Drodzy Moi Zaglądacze, nie piszę, bo czytam, jak zwykle kilka książek naraz, w tym dwie po francusku, którego nie znam. Kiedy nie czytam i nie piszę, latam po koncertach, którymi obrodził ten wyzywający meteorologicznie i psychologicznie kwartał roku. (O odlotowym graniu Pink Freud powinnam, mam potrzebę wkrótce pokrótce...) W kinach też śmiesznie, pięknie, wstrząsająco, więc sami rozumiecie... A jeszcze giełdy antyków, galerie, muzea. I Niunia!!! O obowiązkach nawet nie wspomnę... Niemniej jednak pozdrawiam Was wdzięcznie. Do rychłego! Bee
I oczywiście zazdroszczę czytania po francusku, czytanie w oryginale to dopiero wyzwanie, zwłaszcza, jak piszesz, że nie znasz tego języka. No i tych koncertów i wydarzeń kulturalnych też zazdroszczę, Mnie się udało trochę liznąć kultury na styczniowym urlopie, no i na zeszłotygodniowym wypadzie do stolicy. :)
:)
OdpowiedzUsuńMiła, choć najlakoniczniejsza z Twoich wypowiedzi :)
UsuńCóż więcej można dodać, EWA napisała już wszystko:)
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że komentarz Ewy jest również wyczerpujący ;)
UsuńI oczywiście zazdroszczę czytania po francusku, czytanie w oryginale to dopiero wyzwanie, zwłaszcza, jak piszesz, że nie znasz tego języka. No i tych koncertów i wydarzeń kulturalnych też zazdroszczę, Mnie się udało trochę liznąć kultury na styczniowym urlopie, no i na zeszłotygodniowym wypadzie do stolicy. :)
OdpowiedzUsuńFrancuska gramatyka jest jak... "Twin Peaks", zagadkowa, dziwaczna i przyprawiająca o koszmary, ale warto dać się jej wciągnąć. :)
UsuńTwój pobyt w Krakowie także do pozazdroszczenia...