W "stodołach" dobrałam się wreszcie do zastawionych zwykle stelaży z obrazami, ponieważ usunięto część szaf i kredensów. Przerzuciłam kilkadziesiąt amatorskich pejzaży, podejrzanych abstrakcji, dziwacznych grafik, żeby skusić się na linoryt przedstawiający trzech silnych, zdecydowanych mężczyzn. Ujął mnie ekspresjonistyczny rysunek, kompozycja i bijąca od nich energia.
Przytaszczyłam grafikę do domu i kombinując, na której ścianie by ją umieścić zrozumiałam, jak bardzo nie pasuje ten męski żywioł do zaludniającej nasze mieszkanie kobiecej gromadki, jaką zebrałam kierując się preferencjami estetycznymi i ... emocjami. Nie przystają owi panowie ani trochę do uśmiechniętej damy niosącej wazon chryzantem, ni do pani na krześle zerkającej przelotnie przez ramię do tyłu, czy do dziewczyny w szale myśli, uwielbianej przeze mnie, bo pod te myśli można podłożyć tak wiele, ani nawet do nagiej, androgynicznej istoty na szczycie góry modlącej się do wschodzącego słońca. Pasują ewentualnie do Spidera, ale nad jego biurkiem wisi już grafika..., która idealnie wkomponowała się w tym miejscu ze względu na rozmiar i ramę, choć miewam wątpliwości, czy pracujący Spider powinien mieć przed oczami symboliczną, dołującą "Noc" Hodlera... Sądzę nawet, że mógłby ten fakt dekoratorski wykorzystać przeciwko mnie np. w sprawie rozwodowej. Hmmm... Przeniósł się ostatnio z laptopem do innego pokoju. W każdym razie nawet pod groźbą rozwodu Hodler zostaje na swoim miejscu. :)
Tak wygląda oryginalny obraz Ferdynanda Hodlera w Muzeum Sztuk Pięknych w Bernie. Nasza wersja nie uwzględnia kolorów, więc jest mniej sugestywna ;) https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Ferdinand_Hodler_005.jpg |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz