Ponieważ zatrzymał się w Arles i nie miał już ochoty stamtąd wyjeżdżać.
Oczywiście jest to tylko efektowne uproszczenie na potrzeby tego wpisu. Ziarnko prawdy owinięte trudną codziennością malarza, kłopotami finansowymi i zdrowotnymi.
Faktem niezaprzeczalnym jest, iż boski Vincent (określenie znacznie bardziej uprawnione niż w przypadku Valentino) doczekał się w Arles Anno Domini 2014 Fundacji.
Widok na miasto z Fundacji Vincenta van Gogha |
Fundacja od frontu... |
...i z góry. Na dachu efektowna, choć tu tego nie widać, instalacja Raphaela Heftiego z tafli kolorowego szkła. |
Rozsuwana brama wejściowa z dziełem Bertranda Laviera, ukazującym podpis van Gogha i charakterystyczną fakturę jego obrazów. |
"... w przyszłości należałoby używać w katalogu mego imienia, nie zaś nazwiska, jak to robię podpisując obrazy. Vincent, a nie van Gogh, dla tej prostej przyczyny, że nazwiska nikt tu nie potafi wymówić." - pisał artysta do brata Theo. |
Thomas Hirschhorn stworzył "Wewnętrzny ołtarz van Gogha" - zajmującą kilka pomieszczeń instalację zbudowaną z przedmiotów wykorzystujących dzieło i mit artysty. Zaczynając od książek, albumów i kalendarzy, na talerzach, tackach i poduszkach kończąc. Autor instalacji zgromadził setki, może nawet tysiące przedmiotów lub ich fotografii rodem ze sklepów z pamiątkami, połączył je aluminiowymi neuronami, gdyż akcja dzieje się w mózgu młodej Japonki-obsesjonatki vangoghowskiej, i skontrastował z cytatami z listów niedocenionego za życia malarza. Przy obsesjach kultury masowej i schizofrenii rynku sztuki, psychiczne problemy van Gogha wydają się niewielkie... ;)
Sklepu z pamiątkami jednak nie zabrakło w Fundacji |
Istnieje nadal malowana przez van Gogha kawiarnia. |
Arles-piękne wspomnienia, szkoda, że tak niewiele śladów po Vincencie, ani jednego obrazu, nie ma żółtego domku, mostu, kawiarni malowanej nocą - zniszczone w czasie wojennych nalotów, kawiarnia ze zdjęcia to replika tej malowanej przez Vincenta, ale coś jest w klimacie tego małego miasteczka, że ja mimo wszystko czułam tam obecność V.G :) Pomysł fundacji super, tylko, czy będą mieli w niej co wystawiać, poza asortymentem sklepików z pamiątkami. Instalacja ze zdjęcia jakoś nie bardzo przypadła mi do gustu, ale kto wie, może Vincentowi by się spodobała (nie, nie sądzę)
OdpowiedzUsuńWspaniale, że Fundacja powstała, bo dzięki niej będzie można w końcu zobaczyć w Arles nie tylko replikę mostku, miejsce po żółtym domu i odtworzoną Cafe Terrace, ale to co najważniejsze - dzieła van Gogha :) (Wierzę w możliwości francuskich kuratorów:)
UsuńW głowie miałam jego obrazy cały czas, może to sprawiło, że także czułam ducha Vincenta unoszącego się nad miastem.
Guciu, naprawdę budynek, w którym była Cafe Terrace został zniszczony? Nie mogę znaleźć info na ten temat. Wydaje mi się, że tylko kawiarnia nie przetrwała w oryginalnej postaci, ale zrekonstruowano ją.
UsuńNa 4 zdjęciu od góry widziałam grasującego... Pająka z czarodziejską, zapewne, różdżką. Nie dziwię się, bo gdzie, jeśli nie w tak bajecznie pięknym miasteczku bez trudu da się (?) omotać Pszczółkę :)
OdpowiedzUsuńRaczej zaplątał się w pszczele sieci (kadry) :) Różdżka jak najbardziej czarodziejska, dwufunkcyjna, chroni przed słońcem, odstrasza deszcz.
UsuńFajnie, że Vincent doczekał się takiego kompleksowego miejsca:) Z przyjemnością odwiedzę:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że forma energii, w jaką zamienił się Vincent, puchnie ze szczęścia, że wzniesiono mu kolejny kościół :)
UsuńWidzisz, nie warto się śpieszyć, masz jedno miejsce więcej do odwiedzenia w Arles, a jeśli poczekasz jeszcze trochę, może wreszcie otworzą podwoje remontowanego od kilku lat, podobno rewelacyjnego, Muzeum Arlaten :) Pozdrawiam :))
Aaa:) To warto wiedzieć - na otwarcie Oranżerii w Paryżu czekałam 9 lat:)) Dziękuję za info!
UsuńHa:) No i właśnie.. Szkoda, że nie można wiedzieć, co na to wszystko Vincent.. Można zaryzykować twierdzenie, że raczej nie spodziewał się takich splendorów...
W Arles i ja byłam (istota wyjątkowo mało obyta ze światem). Byłam i mi się podobało, choć sądziłam wówczas, że Van Gogha powinno być tam przynajmniej tyle, ile teraz jest.
OdpowiedzUsuńSkoro jest, to ok. Jestem uspokojona. ;)
Tylko ta instalacja jest pioruńsko popkulturowa. Celowo, ale mimo wszystko zbyt.
Tamaryszku, (ś)wiadomość, że byłaś w Arles, sprawia mi przyjemność oraz budzi chęć zgłębienia tematu :)
UsuńDzieło Hirschhorna bardzo źle sfotografowałam, nie oddając zupełnie jego onieśmielającego rozmachu i wrażenia, jakby trafiło się do wnętrza głowy owej fanki albo w sam środek wiru masowej kultury. Mnie się ta instalacja ogromnie podobała, chyba dzięki, a nie pomimo środków, jakich użył twórca.