Ostatnie pół roku poczyniło jednak pewne spustoszenia w moim mózgu.
Naiwnie sądziłam, że przyjdę i wejdę. A co to, to nie! Paryż to nie Wrocław. Tu się stoi w kolejkach do muzeów! Bo tu się idzie do muzeum jak w Polsce po chleb do osiedlowego spożywczego, jak w niedzielę do kościoła. Instynktownie i z dziada pradziada. Paryżanin "na poziomie", obracający się "w towarzystwie" jest na czasie z sezonowymi ekspozycjami. Do tego Francuz lubi mieć opinię na każdy temat. A najcenniejsza własna, nie zapożyczona od recenzenta, który odstał swoje w ogonku. W kolejkach do muzeów można spotkać cały przekrój społeczeństwa od licealistów, młodych małżeństw z małymi dziećmi, po dojrzałe pary i emerytów. Turyści lekko podbijają frekwencję. Mamy wówczas do czynienia z zaawansowanymi kulturalnie i ponadprogramowo aktywnymi jednostkami.
W ferworze ironizowania na temat snobizmów, nie chciałabym przeoczyć artystycznego, estetycznego, edukacyjnego aspektu odwiedzania wystaw i faktu, że wielu kolejkowiczów odczuwa prawdziwą potrzebę rozwoju, samodoskonalenia, kontaktu z dziełami sztuki. Zaprzyjaźniona para Bretończyków każdej jesieni przyjeżdża na tydzień do Paryża specjalnie po to, żeby zobaczyć wszystkie interesujące propozycje komisarzy i kuratorów. Oglądają po dwie wystawy dziennie. Kto nie był na paryskiej retrospekcji, nie wie, jaka to praca umysłowa oswajać i przyswajać wizerunki, wyobrażenia, skojarzenia, tytuły, fakty, daty, jaki to wysiłek fizyczny dopychać się do dzieła, lawirować wśród tłumu, potrącać i być trącanym... Oczywiście poza przyjemnością i satysfakcją z odczuwania, że zachwyca lub nie zachwyca.
Po 45 minutach obserwowania chmur gnających nad fikuśnym dachem paryskiego ratusza i opierania się coraz zimniejszym porywom wiatru, wkroczyłam w ciepłą filmową rzeczywistość.
Ninoczka w reż. Ernsta Lubitscha |
Ekspozycja stanowi gratkę przede wszystkim dla kinomanów. Imponuje bogactwem i różnorodnością zgromadzonych materiałów, sięgających początków ubiegłego wieku, jak chociażby film nakręcony w 1900 roku, pokazujący w krótkich ujęciach Pola Elizejskie, wieżę Eiffla, nabrzeża Sekwany wypełnione paryżanami w melonikach drepczących jak kaczki po trzech espresso.
Zaprezentowano wiele fotografii twórców, z planu i nie tylko, np. zdjęcie Woody`ego Allena przechodzącego przez jeden z paryskich mostów z bagietką pod pachą, chyba przyłapanego przez paparazziego. Oryginalne plakaty, projekty dekoracji, wyimki z prasy, fragmenty scenariuszy z lat 20. i późniejsze. Zielone botki, rękawiczki i kapelusz Grety Garbo z Damy kameliowej, kostiumy Audrey Hepburn autorstwa Huberta de Givenchy i kilka jego szkiców o wyrazistej, czystej linii. Wywiad z Givenchy`m na temat jego inspiracji cud-kobietą Audrey. Wypowiedź Hitchcocka o Paryżu i francuskim stylu życia.
Szarada Stanleya Donena |
Na monitorach można obejrzeć mnóstwo fragmentów filmów z autentycznym Paryżem lub jego atrapą w tle, uporządkowanych wedle gatunku. Powstało tych znanych obrazów, firmowanych przez wielkie nazwiska, sto z okładem. Produkcjami klasy B, C, i D nie zawracali sobie kuratorzy głowy. Przywołam kilka - Ninoczkę z Gretą Garbo, Zabawną buzię, Szaradę i Miłość po południu z Audrey Hepburn, Amerykanina w Paryżu i Gigi Vincenta Minellego, Moulin Rouge Johna Hustona, Frantic Polańskiego, Wszyscy mówią kocham cię i O północy w Paryżu Woody`ego Allena...
Na ekranie ciągnącym się ponad głowami zwiedzających wzdłuż całej gigantycznej sali wyświetlane są ciekawie zmontowane najpiękniejsze paryskie sceny, klasyka kina.
Amerykanin w Paryżu |
Jeden minus. Opisy wykonano tylko w języku francuskim, co nieco utrudniło zadanie Waszej, niezbyt biegłej w tej mowie, korespondentce.
Z tym większą gorliwością rzucałam się na wszelkie anglojęzyczne eksponaty, jak chociażby wystukany na maszynie list od wytwórni filmowej do Johna Hustona, w którym stwierdza się, że jakkolwiek przesłany scenariusz filmu o życiu Toulouse-Lautreca pt. Moulin Rouge jest perfekcyjny i mógłby iść od razu do realizacji, jednak do realizacji nie pójdzie ze względu na liczne sceny mówiące o prostytucji, które są nie do przyjęcia zarówno przez społeczeństwo, jak przez cenzorów.
Najwyraźniej wytwórnia i Huston uzyskali kompromis, gdyż film powstał i zwabił do kin miliony :)
Paryż od wieków przyciągał i inspirował twórców wszelkiego sortu, więc i filmowcy nie mogli pozostać obojętni na jego niezwykłą energię. Zobaczymy go jeszcze w niejednym filmie.
Cudnie zrobiło mi się na duszy czytając tytuły filmowe oglądane z zaangażowaniem w niedawnej (zda się) młodości.
OdpowiedzUsuńUbieraj się (aby) ciepło, drobinko :-)
Dla takich wystaw zapomina się o przemoczonych butach, o chłodzie i deszczu... Narobiłaś mi apetytu... I ta historia z Moulin Rouge-cudna!
OdpowiedzUsuń45 minut to i tak nieźle, jeśli chodzi o Hotel de ville... Przyznam się, że ciągle przegapiam wystawy tam pokazywane, bo nie mam siły stać w tej kolejce. W inne miejsca przynajmniej można bilet kupić przez internet, a tu za darmo więc kompletny dramat ;-) ale chętnie poczytałam na wystawie u Ciebie i czuję się, jakbym tam była.
OdpowiedzUsuńEve, dla Ciebie ta wystawa miałaby dodatkowy wymiar, bo pewnie z wieloma z tych filmów wiążą się osobiste wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńCo do ciepłego ubioru - zapomniałam zabrać wełniane sweterki, za to mam cztery szale...
Holly, życzę krótkiej kolejki i smacznego :)
Czaro, mnie się wcześniej udawało wchodzić bezboleśnie, z marszu na Sempego i Paris sur Seine, chyba miałam szczęście. Z kolejkami na wystawy jest jak z korkami, nigdy nie wiadomo, o której godzinie się uformują :)