Dzień Niezamężnej Japonki
Przedstawicielki tej grupy społeczeństwa zakończyły już edukację, najczęściej mieszkają z rodzicami i pracują zawodowo, a ich dzień powszedni wygląda mniej więcej tak: pobudka skoro świt, praca, praca, dziesięciominutowy lunch, praca, praca, praca, wieczorny powrót do domu, kolacja z mamą i tatą, telewizja, sny o zamążpójściu.
Weekend przedstawia się dużo ciekawiej: lunch z przyjaciółkami, zakupy w modnych domach handlowych, muzeum, kino, gorące źródła, czyli niezwykle popularne w Japonii onseny. Od czasu do czasu wypad do Tokio, o ile już tam nie mieszkają, na zakupy, lunch, wystawę.
Dzień Zamężnej Japonki z Małymi Dziećmi
Spełnił się sen o zamążpójściu. Jak niepisany zwyczaj każe, zamieszkały z poślubionym, zaszły w ciążę, porzuciły pracę, urodziły, zaszły w ciążę, urodziły. Wiele powtórzyło tę sekwencję po raz trzeci. Ich dzień powszedni toczy się następująco: pobudka skoro świt, śniadanie i bento dla męża, iterashiai, śniadanie i benta dla pociech, iterashiai, te ostatnie do przedszkola i/lub szkoły, zakupy w supermarkecie, pranie, samotny lunch, seriale telewizyjne, dzieci ze szkoły, unikanie sprzątania, szykowanie kolacji dla męża, dziesięciominutowa rozmowa ze strudzonym małżonkiem, sny o seksie.
W weekend sytuacja ulega niejakiej poprawie, a w grę wchodzą: rodzinny lunch w sieciowej restauracji (zwanej famu resu od angielskiego family restaurant) lub barze sushi (dzieciaki to uwielbiają), odwiedziny u dziadków (dziadkowie to uwielbiają), zimą onsen (wszyscy to uwielbiają), zakupy w drogim domu handlowym (żony ... wiadomo).
Dzień Zamężnej Japonki z Odchowanymi Dziećmi
Przedstawicielki tego gatunku wypuściły już pociechy w świat, pogodziły się ze śladową obecnością mężów w ich życiu i zaczęły korzystać z jego uroków. W dni powszednie wstają skoro świt, śniadanie dla męża, iterashiai, pranie, zakupy w supermarkecie, do tej pory wszystko idzie utartym od lat torem, ale już od godziny jedenastej zaczyna zbaczać z kursu - umawiają się na lunch z koleżankami poznanymi na przeróżnych kursach, a uczęszczają na kursy ikebany, ceremonii parzenia herbaty, ceramiki, kaligrafii, jogi, malarstwa olejnego i akwareli, angielskiego, francuskiego, historii, geografii, malowania porcelany, robienia broszek z pestek i ziaren, gry na pianinie, na skrzypcach, gotowania, pieczenia, tańców klasycznych, latynoamerykańskich, ludowych, indonezyjskich itd., itp. W żadnym chyba innym kraju na świecie nie ma takiej obfitości oferowanych kursów i tylu chętnych do uczestniczenia w nich. Niektóre słomiane wdowy chodzą na masaże stóp, shiatsu (punktowe uciskanie) głów, pleców, odczytywanie aury.
Późnymi popołudniami wracają do domów utrudzone i szczęśliwe, unikając sprzątania oglądają telewizję, szykują kolacje dla mężów, w nocy śnią im się angielskie słówka, kroki tanga i kwiaty z węgierskiej porcelany.
W weekendy składają wizyty dzieciom w odległych miastach, do których docierają błyskawicznie superekspresami (shinkansenami). Przemierzają Japonię wzdłuż i wszerz, aby zobaczyć sławne szintoistyczne i buddyjskie świątynie. Nie przepuszczą żadnej głośniejszej wystawy w muzeach Tokio, Osaki czy Jokohamy. Wiosną jeżdżą do Kioto podziwiać kwitnące wiśnie, jesienią czerwone liście klonów, zimą wygrzewają się w onsenach. Niektórym towarzyszą w tych poczynaniach mężowie, większości przyjaciółki. Samoloty Japan Airlines czy All Nippon Airways lecące w różne zakątki Europy są wypełnione głównie nie pierwszej młodości Japonkami, które pragną zobaczyć Paryż, Rzym, Pragę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz