Był początek listopada, kiedy wybraliśmy się zobaczyć północne Honsiu. W Tokio rządziła łaskawie ciepła jesień, gdy w regionie Tohoku, słynącym ze srogich zim, z dnia na dzień spadła temperatura i śnieg przykrywając białymi obłokami czerwone liście klonów. Nawet jak na ten rejon pośpieszyła się Królowa Mrozu.
Recepcjonistki hotelu Chisun w Sendai pożyczyły nam parasolki. (Mają ich spory zapas dla gości. Taka japońska dbałość o szczegóły.) Wsiedliśmy do pociągu linii JR Senseki i pojechaliśmy do Matsushimy mijając położone wzdłuż wybrzeża miasta i miasteczka. Śnieg padał wielkimi płatkami. Ten dzień miał być rozkoszą dla oczu i... wyzwaniem dla stóp.
Recepcjonistki hotelu Chisun w Sendai pożyczyły nam parasolki. (Mają ich spory zapas dla gości. Taka japońska dbałość o szczegóły.) Wsiedliśmy do pociągu linii JR Senseki i pojechaliśmy do Matsushimy mijając położone wzdłuż wybrzeża miasta i miasteczka. Śnieg padał wielkimi płatkami. Ten dzień miał być rozkoszą dla oczu i... wyzwaniem dla stóp.
Japończycy uwielbiają rankingi na najwyższe, najdłuższe, najpiękniejsze, najstarsze. Porządkują sobie w ten sposób świat. Matsushima zaliczana jest do trzech najwspanialszych widoków Japonii, które każdy Japończyk chciałby zobaczyć przynajmniej raz w życiu. Miasto leży nad zatoką, urozmaiconą setkami skalistych wysepek porośniętych sosnami. Od położenia wzięło nazwę: matsu oznacza sosnę, shima wyspę.
Basho, siedemnastowieczny japoński poeta, który przewędrował Japonię wzdłuż i wszerz też, opisując swe wrażenia, miał zakrzyknąć na widok Matsushimy jak w tytule posta.
W pierwszej kolejności udaliśmy się do Kanran-tei z urzekającym widokiem na zatokę. Pawilon służył od końca XVI wieku rodowi Masamune do ceremonii parzenia herbaty oraz podziwiania księżyca, które to aktywności były praktykowane nie tylko przez romantyczne arystokratki i gejsze, ale również przez potężnych lordów, groźnych samurajów i bogatych kupców. Taki naród.
W pawilonie nadal organizowane są ceremonie parzenia herbaty dla turystów. Z oglądaniem księżyca jest gorzej - za wcześnie zamykają.
Licealiści, zamiast iść do knajpy na bezalkoholowe piwo Sapporo lub Asahi, przychodzą po szkole do Kanran-tei.
Następnie podreptaliśmy do świątyni Zen Zuigan-ji drogą wysadzaną wiekowymi cedrami. Śnieg zasłaniał i odsłaniał magiczne perspektywy, to był niezwykły spacer na krawędzi realności...
Przed wejściem do świątyni należy zdjąć buty... Zimą również. No to zdjęliśmy. Oczywiście nie było ogrzewania podłogowego ani żadnego innego. Natomiast wędrowało się odsłoniętym podestem dookoła olbrzymiego budynku podziwiając po lewej ogród, po prawej przez rozsunięte drzwi pomieszczenia świątynne. Architektura typowa dla Kraju Upalnego Lata. Pierwszy raz w życiu Bee znalazła się bez butów w środku śnieżnej zadymki przy temperaturze poniżej zera. Interesujące doświadczenie. Wymagało opracowania na gorąco specjalnej techniki chodzenia. Coby w kontakcie z zimną podłogą nie marzły całe stopy, chodziło się na bocznych krawędziach, potem na piętach, chwilę na palcach i znów na krawędziach.
Spider odkrył, że tańczenie twista w skarpetach na wyślizganych deskach doskonale pobudza krążenie. Jego tańce spotkały się z życzliwym zrozumieniem japońskich turystów, mnich również uśmiechnął się pod nosem. Ciekawe, czy drewniane podłogi japońskich świątyń nie stały się inspiracją dla kroku twista...
Trzeba przyznać, że po początkowym szoku i zmarznięciu na kość, odnóża, w ostatnim zrywie samoobrony, zaczęły robić się coraz cieplejsze. A kiedy w końcu włożyliśmy buty, ten wspaniały wynalazek ludzkości, stopy zrobiły się szybko gorące. Interesujące doświadczenie. Trawestując słowa poety: Szlachetne obuwie... ten tylko się dowie... kto je straci... pośród zamieci.
Turysta czyta broszurę o Zuigan-ji i podziwia ogród.
A było co podziwiać. Połączenie śniegu i kolorowych liści dało efekt porażający urodą.
Potem obejrzeliśmy z zewnątrz niewielką świątynię Godai-do, otwieraną raz na 33 lata (nie trafiliśmy!), wysepkę Fukura-jima połączoną z lądem 252. metrowym mostem, halę targową pełną stoisk z owocami morza...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz