Nasze niemieckie wakacje zdominowała Młoda Sztuka, Nowa Sztuka. Prześladowała nas, a my ją na każdym kroku. (Piszę w liczbie mnogiej z grzeczności, by zaznaczyć obecność mego towarzysza podróży, choć ów traktuje Jugendstil z równą obojętnością co kierunek, w jakim podąża na urlop, jedynie dostęp do prądu i wifi obdarzając zainteresowaniem. ;)
Kocham ten styl od tak dawna, że... w międzyczasie zaliczyłam kilka innych fascynacji. Jednak stara miłość nie rdzewieje i ostatnio dała o sobie znać. Na tyle poważnie, że nowe mieszkanie zdecydowaliśmy się urządzić w duchu Art Nouveau. Bez przesady i żelaznej konsekwencji, gdyż ludwików oraz weneckiego żyrandola nie zamierzam się pozbywać. W każdym razie mam obecnie wewnętrzną antenę ustawioną na częstotliwości secesyjne, tropię najdrobniejszy przejaw. Nabrałam osobistego stosunku, a ten angażuje oko i serce dużo intensywniej. W Darmstadt przejawów było mnóstwo, do tego wybitnych. Oto próbka zdobyczy Młodej Sztuki do obejrzenia w mieście słynącym swego czasu z artystycznej kolonii secesjonistów na Wzgórzu Matyldy.
Brałabym wszystko do nowego lokum, z portalem włącznie. :)
Każdy przejaw miłości do sztuki jest dla mnie całkiem zrozumiały. Ciekawa jestem, jak wygląda połączenie ludwików z Art Nouveau. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńIstnieje szansa, że przekonasz się naocznie, o ile uda mi się zachować zdrowie psychiczne w tym budowlanym chaosie i dekoratorskim amoku. ;) Ściskam
UsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo miło słyszeć. :)) Pozdrawiam z wiosennego i pustego Wrocławia
Usuń