sobota, 27 maja 2017

3-majówka 2017

Drodzy Moi Zaglądacze,
jesteście uparci, czym mnie zawstydzacie i mobilizujecie. :)
Dziękuję i po dłuższej przerwie donoszę, że również w tym roku zaliczyliśmy 3-majówkę wrocławską rozgrywającą się na Pergoli i w Hali Stulecia, nieco rozsądniej gospodarując siłami, niż w ubiegłym, kiedy to przez tydzień po imprezie bolały nas kręgosłupy z powodu wielogodzinnego stania.
Dnia pierwszego wystąpił The Cranberries, na posłuchaniu którego na żywo bardzo mi zależało, gdyż zapisali znaczącą kartę w historii muzyki. Koncert okazał się miły dla ucha, ale mało porywający dla ducha. Dolores obchodziła święto pracy i śpiewała na pół gwizdka, w jej interpretacjach zabrakło zaangażowania i prawdziwych emocji (co Wasza korespondentka wyczuwa natychmiast szóstym zmysłem). Niewątpliwie trudno je wykrzesać, gdy wykonuje się piosenkę po raz dziesięciotysięczny, w dodatku "it was freezing". Gitarzysta napracował się natomiast za dwoje i nie było mu zimno w T-shircie opinającym muskularną klatkę.


Starocie nieustająco budzą mamoniowy entuzjazm i nostalgię za minionym, ale nowa płyta The Cranberries "Something Else" zapowiada się naprawdę ciekawie. Podoba mi się np. ten utwór:




Niestety, nie zabrzmiał podczas koncertu albo i zabrzmiał - na początku, a my za sprawą wizytującej Niuni oraz zupełnie niepotrzebnej punktualności zespołu dotarliśmy dopiero na trzeci "kawałek".


Spider zapalił się jak raca, gdy dowiedział się, że na 3-majówce zagra Dog Eat Dog, nowojorska grupa, której słuchał w czasach studenckich, o której istnieniu nie słyszałam. Koncert Dog Eat Dog to było muzyczne przeżycie, na jakie się czeka i liczy. Kapitalny melanż ostrego rocka, hardcoru, rapu... Połączenie doświadczenia starych wyjadaczy i młodzieńczej energii. Siłą rażenia dorównali moim ulubionym wariatom z Pink Freud.





Kolejnego dnia, autentycznie zachwyciły nas (mnie także wzruszyłykoncerty Julii Pietruchy (S. wreszcie przyznał/dostrzegł, że jest świetna, prawdziwa, jedyna w swoim rodzaju) i Renaty Przemyk (połączenie rockowej witalności, liryzmu i klasy). Natalia Przybysz trochę rozczarowała, ponieważ śpiewała głównie utwory z płyty, która ma się wkrótce ukazać, a prawdę rzekłszy liczyłam na piosenki z ukochanego, wałkowanego miesiącami "Prądu". Tak czy inaczej za "czarnym" głosem Natalii przepadam, technikę podziwiam, nowa płyta zapowiada się nieźle, szykuje się kilka hitów.

Dzień trzeci 3-majówki odpuściliśmy sobie, żeby nie przedawkować, tego wspaniałego paliwa, jakim jest muzyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...