Maszerowałam Bulwarem Włostowica, wiodącym przez Wyspę Piasek od Mostu Piaskowego do Tumskiego. Mijając dwóch młodych mężczyzn siedzących na ławce usłyszałam, jak jeden relacjonował:
- Zadzwoniła i powiedziała: "W poniedziałek będę we Wro". Ja do niej: "Wyjdę po ciebie i pojedziemy do domu się zabawić". Ona na to: "Dobrze".
Szłam zbyt szybko, by poznać dalszy rozwój wypadków. Dwie sekundy później mijałam się z dwiema starszymi paniami i bardzo wyraźnie dobiegło moich uszu:
- We wtorek usiadłam do Starego Testamentu...
Wszystko ma swój czas a czasu nie ma za wiele ;)
Nie zdziwiłabym się gdyby było odwrotnie:))) Młodzież teraz w Polsce taka religijna a staruszki i staruszkowie, wychowani w rozbuchanym, niemoralnym komunizmie szaleją (znam przypadki!). Swietne!
OdpowiedzUsuńDoświadczenia Twoich znajomych, Holly, dają nadzieję na wtorek ;)
UsuńDzięki za zniuansowanie mojej naprędkiej generalizacji :)
Religijność młodzieży uderzyła mnie w ubiegłym roku w Krakowie. Co ciekawe, wracaliśmy samochodem do hotelu ze spektaklu o kryzysie wiary "Niewierni" w teatrze Łaźnia Nowa w Nowej Hucie. Gdy mijaliśmy któryś z akademickich kościołów, skończyła się właśnie niedzielna msza i tłum wiernych wychodził ze świątyni. Zatrzymaliśmy się przed przejściem dla pieszych, żeby ich przepuścić i staliśmy dobrych pięć minut, a wierni szli i szli, i szli. Prawie sami młodzi ludzie.