Dzień dobry, nieróbstwo w ulu należy odnotować, umiarkowanie napiętnować i obiecać noworoczną poprawę... :)
Jako zadośćuczynienie proponuję próbkę niezwykle intensywnej formalnie i treściowo twórczości hinduskiego artysty Raqiba Shaw. Przyszedł na świat w 1974 roku w Kalkucie, dorastał w Kaszmirze, skąd musiał uciekać z rodziną na skutek politycznych zamieszek do New Dehli. Po ukończeniu liceum pracował w sklepie wuja handlującego biżuterią, antykami, orientalnymi dywanami. Interesy przywiodły go do Londynu, a pierwsza wizyta w National Gallery, sprawiła, jak wieść niesie, że postanowił związać swoje życie ze sztuką. Tak też uczynił. Wrócił po kilku latach do Londynu, żeby odbyć studia artystyczne i zamieszkać tu na stałe.
Jego niewielką wystawę zatytułowaną "Pałac Pamięci" obejrzałam w wakacje w Muzeum Sztuki Nowoczesnej Ca Pesaro w Wenecji. Ekspozycja miała być z założenia poświęcona tematyce straty ojczyzny i sytuacji uchodźcy, emigranta, którą artysta zna z autopsji. Dodatkowy walor prezentowanych prac stanowiły odniesienia do malarstwa włoskich, w szczególności weneckich mistrzów.
Z reguły nie czytam recenzji i nie słucham opinii przed obejrzeniem wystawy, filmu, spektaklu, żeby nie zakłócać własnego odbioru. Twórczość Shaw`a podglądnęłam trochę w sieci, przygotowując się do weneckiego karnawału sztuk pięknych (czyt. usiłując poddać kontroli nadciągające szaleństwo) i uznałam, że absolutnie, koniecznie trzeba na żywo.
W rzeczy samej żadne zdjęcia nie oddadzą bogactwa stosowanej przez artystę techniki emalii, konturowania złotem, użycia jaskrawych farb przemysłowych, blasku doklejonych kryształów. Jego obrazy błyszczą i mienią się kolorami niczym klejnoty ze skarbca maharadży. Przytłaczają na pierwszy rzut oka. Warstwa znaczeniowa nie ustępuje wielością symboli, odniesień, możliwych interpretacji. Niektóre prace wręcz "pękają w szwach", jakby artysta chciał zawrzeć w nich całe piękno i okrucieństwo świata. Zderza harmonię natury z chaosem cywilizacji, spokój z hałasem i brutalnością budując dramatyczne narracje.