Było to wydarzenie z gatunku "do wspominania na łożu śmierci". Koncert Dawida Podsiadło na wrocławskim stadionie. Ogrom pięknych dźwięków i dobrej energii. Dziesiątki tysięcy ludzi zgromadzonych w jednym miejscu, żeby poddać się działaniu najpierwotniejszej ze sztuk, najbliższej ciału, najbliższej prawdy o nas i wyższym porządku... lub nieporządku. Dotykającej czule delikatnych miejsc.
Mieliśmy szczęście siedzieć (stać i tańczyć również) w sektorze z doskonałym nagłośnieniem, niezłą widocznością i idealnymi sąsiadami, którzy przyszli słuchać. Nie gadać, nie łazić po piwo i nie nagrywać telefonami co trzy minuty.😛 Takie warunki sprzyjały niezmąconej recepcji, a było co odbierać... Poczynając od fantastycznego wokalu Dawida, którym potrafi się wirtuozersko i zawsze przekonująco bawić, po utkane z wielkim muzycznym wyczuciem i klasą jakości - przepych, moc, intymność, szczerość, fantazję, wzruszenie... W nowych aranżach znanych utworów, cudzie leśnej muzyki, nowościach.
Poddałam się z taką przyjemnością i zapamiętaniem, że... nie wszystko pamiętam...
P.S. Elon Musk mógłby zaprawdę wiązać Dawidowi sznurówki u trampek, gdyż ten ostatni wysłał w przestrzeń kosmiczną jakieś czterdzieści pięć tysięcy osób jednocześnie. :)
Nie pamiętam, czy to z tobą rozmawiałam (pisałam) na temat wspominania na łożu śmierci moich ukochanych musiacali, ale tak mi się ta wizja spodobała, że i to łoże wydaje się mniej straszne. Dobrze mieć duży zapas tej muzyki na wypadek dłuższego żegnania się. Ja co prawda błądzę w muzycznie innych rejonach, ale pasja takiego błądzenia jest mi doskonale znana i lubiana.
OdpowiedzUsuńNie pamiętam, Guciu, czy ze mną, bo w ogóle coraz mniej pamiętam. ;) Nie tylko z powodu muzycznych uniesień. Nie strasz, Moja Droga, wizjami długich pożegnań. Łoże literackie w pełni mnie satysfakcjonuje, a na wspominki Dawida wystarczy kilka sekund... Do miłego!
Usuń