poniedziałek, 21 października 2013

Niemcy czy Francja?


Elegantki z Heidelbergu.

Nobliwego, wypucowanego, wyremontowanego (te plastikowe okna w historycznych budynkach!) nudnawego Heidelbergu,
w którym zatrzymaliśmy się w drodze do Prowansji. Oczekiwania miałam wysokie, bo to przecież jedna z najpopularniejszych turystycznych atrakcji Niemiec, a tłum się w takich sprawach nie myli... Miasto, owszem, ładne, stare, z imponującą historią (pierwszy w Niemczech uniwersytet), pięknie położone w dolinie rzeki Neckar, a jednak czegoś mu brak. Charakteru? Wdzięku? Nie powiększyło gałek ocznych (też macie taki objaw?), nie wyrwało z piersi zachwyconego westchnienia.



Strojnisie z Marsylii.

Brudnej i szemranej, śródziemnomorskiej Marsylii,
niepokojącej i urzekającej,
pulsującej życiem z całą jego chaotyczną różnorodnością.

Zresztą może ja niedomyślę i niedowidzę zaślepiona miłością do alei platanów mrugających żółto-szarymi oczami kory, bulwarów malowanych plamami słońca i cieniami liści, do eleganckich fasad francuskich pałaców zwieńczonych fantazyjnymi kapeluszami dachów, do kamienic zdobnych kutymi balkonami oraz rzędami okiennic...

Jednak nie byłam w tym zawiedzeniu, nieusatysfakcjonowaniu sama:
- Trzeba było jechać do Strasburga - rzekł Spider.
I postanowiliśmy zgodnie nie robić więcej przystanku w Niemczech.

wtorek, 8 października 2013

?

Oto zapowiedź nowego postu, który się planuje, się obiecuje, się pisze nawet odrobinę, ale się skończyć nie może, jakby miał kandydować do Nike blogowej albo co. Nic z tych rzeczy. Będzie jasno, piękny dzień...


























Czy zatrąbiłam/em wystarczająco wyraźnie? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...