Przedwiośnie oraz początek wiosny mamy słoneczny, bardzo kulturalny i... waleczny. Pająk pracowicie tka swoje sieci szarpiąc się przy tym z grypą, przeziębieniem lub kaszlem oraz dzielnie towarzysząc mi w teatrze i na niektórych koncertach. Niunia zmaga się ze szkołą oraz rodzicami i dostaje najwyższy wymiar kary, który polega na tym, że "przez jakiś czas nie będziecie się spotykać" (że niby ze mną, ulubioną ciocią; co gorsza, nie ma gdzie wnieść apelacji). Ciocia tymczasem walczy z czasem latając z wystawy na koncert, z kina do teatru (oraz wklepując w różne miejsca różne kremy). Cierpią na tym domowe obowiązki, ale po co komu zupa, kiedy w kinie grają Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, a w klubie daje koncert Natalia Przybysz z zespołem. Oba wydarzenia skwituję na razie krótkim, emocjonalnym WOW!!!, choć obydwa zasługują na długie, pełne uznania analizy mistrzowskiego warsztatu i wykonania, fascynujących pomysłów, ważnych i interesujących treści.
****
Poniżej zamieszczam słońce przyłapane na świecącym uczynku - na wyspie Daliowej w łukach "Nawy" autorstwa Oskara Zięty i pod żelbetowymi łukami Hali Targowej.
Jeszcze więcej światła poproszę... :)