Mili Czytelnicy,
życzymy Wam, żebyście w tym jasnociemnym, słodko-gorzkim, uświęconym i umęczonym czasie przy końcu roku czuli głównie spokój i radość. Żebyście mogli świętować bardziej w zgodzie z własnymi potrzebami i rytmami niż tradycją.
U nas na Wigilię barszcz z krokietami, najpyszniejsza z potraw, którą jadłabym przez okrągły rok, gdyby tylko chciało mi się ją przyrządzać, oraz grypa, serwuje chef Spider. Tego ostatniego dania nie polecam, choć osobiście pewnie skosztuję, ale dzielimy się z Wami chrupiącymi krokietami i arcyzdrowym barszczem, póki jeszcze są. :)
Wrocławski Rynek w zimowym apogeum - widok rzadki |
Brakuje mi więcej wpisów z serii "Pogwarki małżeńskie". To dla nich tu wchodzę. Na sztuce się nie znam, ale relacje międzyludzkie bardzo mnie interesują...
OdpowiedzUsuńNo i uwielbiam Wrocław. Bardzo długo tam mieszkałam i zamierzam wrócić.
Dziękuję za cenny komentarz. Dobrze wiedzieć. :) Spiderowi ostatnimi czasy niezwykle dopisuje poczucie humoru, ale zrobił się mocno niecenzuralny... ;) Postaram się wyłowić coś w miarę poprawnego. Trzymam kciuki za powrót do Wrocławia. Nudzić się tu nie można.
UsuńPodzielę się moją ulubioną potrawą kapustą z grzybami, której ze względów (nie ważne jakich) nie mogę jadać tak często, jakbym chciała. I drugą makowcem, a w zasadzie makiem z bakaliami w każdej postaci, którego (jak wyżej) też nie mogę. O matko, jedzmy to co smaczne, dopóki możemy. Pozdrawiam poświątecznie.
OdpowiedzUsuńDziękujemy i także pozdrawiamy. :) Pająk zajmie się kapustą, ja idę w mak. Jest makowiec, może nie być dania głównego. Twoją radę wypadałoby wyhaftować i zawiesić sobie makatkę-przypominajkę w kuchni. Serio! :)
Usuń