W drodze wyjątku Spider towarzyszył Bee na targu staroci (użycie w tym miejscu czasownika "towarzyszył" jest eufemistyczną interpretacją wydarzeń; powinno być: poszedł na kawę, siedział w samochodzie, wydzwaniał i poganiał, że już, czy już i ile jeszcze tych kramów).
W domu podsumował:
- Tak się cieszę... Nawet nie wiesz, jak się cieszę, Pszczółko... że w końcu udało ci się nic nie kupić.
A po chwili:
- Zauważyłem, że najlepiej działasz pod presją czasu...
I co zrobisz z taką konstatacją, Pszczółko?
OdpowiedzUsuńWezmę "najlepiej" w cudzysłów :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za uśmiechnięty początek dnia i tylko nie wiem, komu bardziej Pszczółce czy Spiderowi. Na wszelki wypadek dziękuję obojgu, co wyobrażam sobie pszczółkę ucieszy, a spider odmruknie ... mhmm (ale o co chodzi?)
OdpowiedzUsuńTwój uśmiech rekompensuje nieudane zakupy :) Przekazałam podziękowania pod drugi ze wskazanych adresów. Nadeszła odpowiedź zwrotna: pozdrawia, cieszy się, że się dobrze bawimy i obiecuje chodzić regularnie na giełdy staroci...
Usuń:)
UsuńO Mamo! Cóż za Brutal... I ja dziękuję za porcję humoru nad poranną kawą:) Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńJeszcze się odgraża, że zamierza mi znów "towarzyszyć"!
UsuńFajnie złożyć Ci poranną wizytę :)
Towarzysz przeprasza, że zachlapał obrus kawą ;)